Wyprostował się, zdematerializował parę rąk, odsunął się i “zrzucając maskę” miłej osoby z obrzydzenia mało nie zrzygał się magmą. Ugh…cholera, co te Lapisy sobie myślą?!
“Próbuję, ale…powiedzmy, że to spełza na niczym. A co do Lapisów to najzwyczajniej robiłem to, bo nie chciałem ich lamentu towarzyszącego mi przez podróż.”