Your browser does not seem to support JavaScript. As a result, your viewing experience will be diminished, and you have been placed in read-only mode.
Please download a browser that supports JavaScript, or enable it if it's disabled (i.e. NoScript).
A Czerwony chwycił za dłonie Szarej by ta z niego nie spadła i przyśpieszył do prędkości Usaina. Chyba niedaleko jest koniec wycieczki.
// Chwila, dokąd oni biegli?
//Chyba wybrzeże przy morzu lawy.
Po chwili dotarli na miejsce.
-No…dotarliśmy do “celu” podróży.
-Okej… No i… Co?
-Chciałem ci mniej więcej pokazać “widoki” uroki Ermorii. Czy coś w tym stylu, młoda.
-Aha… Ja tam nie lubię takich ilości ciepła, tato.
-Jak uważasz Szaraczku, zawsze pozostają walory wizualne.
-Mnie się te walory średnio podobają.
-Każdy ma swój gust, młoda. -odparł, odkładając Szarą.
Szara od razu wyskoczyła na kark Czerwonego. -Gorące! - krzyknęła.
-Co jest, ziemia cię parzy? -odparł, chwytając ją z powrotem na barana. //Jakby co to oni są na wybrzeżu typu “wysokiego”.
-No a zgadnij, tato! - odpowiedziała z wyrzutem.
-Ugh…wybacz najmocniej. Najwidoczniej odporność na temperatury ma swoje wady… -odparł, schodząc z wyżyny czym dalej od morza lawy.
A Szara wchodzi coraz wyżej na niego, aż siedzi mu praktycznie na czubku głowy.
-Ej, nie za dobrze ci? -powiedział, z powrotem biorąc Szarą na barana. -Co jak co, ale nie ma wchodzenia na głowę. Zrozumiano?
-No ale parzy mnie w nogi! - zaprotestowała, przebiegając nogami.
-Z tobą czy bez ciebie na głowie i tak to nie zrobi różnicy oparzeniom. Poza tym, wyślizgną ci się moje włosy albo się potknę i pęknięcie Klejnotu gwarantowane. A tego nie chcemy, nie?
-Nie chce też tego, żebym się gotowała żywcem, bo tobie jest niewygodnie!