Your browser does not seem to support JavaScript. As a result, your viewing experience will be diminished, and you have been placed in read-only mode.
Please download a browser that supports JavaScript, or enable it if it's disabled (i.e. NoScript).
Podszedł do owego czubka włosków. -Perełko, nie bój się mnie…
Perełce teraz wystaje poziomo twarz. -Nie skrzywdzi mnie Mój Pan?
-Nie. Nie skrzywdzę cię. -odłożył kosę na podłogę. -Widzisz? Zero złych intencji.
Perełka dosłownie wyleciała z podłogi. -To dobrze, Mój Panie, dziękuję, Mój Panie.
Zaczepił sobie kosę w bliżej nieznany sposób na plecach, a następnie zawołał Chryzolit.
Chryzolit nie przychodzi.
Poszukał za nią.
Jego Perła też szuka.
Spróbował ją zlokalizować.
Jest w jednym miejscu na statku, wychodzi na to, że tuż za podestem na którym zazwyczaj stała Biała Diament.
Udał się tam.
Na miejscu jest Chryzolit zabańkowana w sześciokolorową bańkę. Te kolory to czerwony, żółty, zielony, niebieski, fioletowy i pomarańczowy.
Wyjął kosę i ostrożnie rozciął bańkę, by nie uszkodzić klejnotu Chryzolitu.
Kosa nie jest w stanie spenetrować bańki.
Zamachnął się na bańkę kosą uważając, by nie trafić Chryzolitu.
Kosa odbiła się od bańki i swoim ciężarem sprawiła, że Forsteryt poleciał do tyłu kilka metrów.
Po wyrąbaniu się wstał. -Ktokolwiek to zrobił…m-ma się ujawnić. -powiedział z łzą w oku. Ku*wa, sumienie powraca.
Sumienie. Podejrzanie wrażliwe sumienie. Tylko raz miał aż takie wyrzuty sumienia…
Kolejna łezka mu poszła. Te ożywione ćwierć Homeworld’u, te skazane na roztrzaskanie klejnoty, te wymuszone fuzje…
Raz mu Dusza wybaczyła to wszystko. Ale teraz już chyba przesadził.