-Och… to wybacz, ale chyba w tym wypadku nie mogę zbytnio pomóc, bo go jeszcze nie widziałem. Ale miejmy nadzieję, że go jak najszybciej znajdą. W końcu nikt normalny nie chce, aby ten psychol znowu coś zrobił.
-Ta. Zwłaszcza, że widziano go w drodze do Nowego Jorku. Jeśli tam trafi, to będzie jak dziecko w piaskownicy. Dziecko z piłą łańcuchową w piaskownicy z ludzi.
-Gościu… - odpowiedział zszokowany, wyobrażając sobie tą całą pożogę, zniszczenie i śmierć, których Casady mógłby dokonać - Gorszego zła nie dało się wymyślić. Naprawdę.
-Cóż… wiesz, jak to jest. - skwitował z lekka bezceremonialnie - Gdybym nie stawiał sobie żadnych celów, to w T.A.R.C.Z.Y. najwyżej bym się przydał w charakterze zamiatacza podłóg. A tak to z symbiontem i z serum zrobię coś dobrego dla świata.
Doug w mig szybko pojął aluzję, co zasygnalizował wyraźnym pokiwaniem głowy i odpowiedzią:
-Zobaczymy, co będzie dało się zrobić. Ale to dopiero przyszłość…
-Tak… - skwitował Doug, po czym przerwał, czując burczenie w brzuchu, by po chwili dodać - A swoją drogą: którędy się idzie na stołówkę? Głodny już się robię.