Szpital w stanie Jersey
-
-
-
Woj2000
-Myślisz, że to też nosicielka? - pomyślał, jednocześnie czując, że w głowie kiełkuje się plan, jakby na to wszystko zareagować. W końcu nie dość, że ta cała historyjka o ,babci Stevena" niespecjalnie trzyma się kupy, to jeszcze teraz ten symbiont… Jednego jest jednak pewien: powinien czym prędzej powiedzieć ochroniarzowi o tym. Lub też… spróbować samemu pozyskać tego kosmitę. Czy też kosmitkę.
-Ten… - rozpoczął nieco zmieszany, próbując na szybko wymyślić logiczne wytłumaczenie - Początkowo sam wypadek wydawał się poważny, ale, na całe szczęście, los mi sprzyjał. -
Andrzej_Duda
“A czy ty ku*wa na podstawie wyglądu zewnętrznego potrafisz powiedzieć czy ktoś jest dziewicą czy nie?”
To prawda. Wszystko zaczyna się robić coraz bardziej podejrzane z każdą chwilą. Symbiont sprawia że wszystko staje się jeszcze dziwnejsze.
-I swoją drogą, jak widzę, całe szczęście, że ma pan symbionta. Państwowy czy pana prywatny? - spytała się z uśmiechem na twarzy. -
Woj2000
No… i to była właśnie wypowiedź, przez którą Douga aż zatkało z wrażenia. Nie tylko przez samo pytanie, ale też to, jak bezpruderyjnie zostało zadane. Normalnie tak, jakby dopytywanie się o kosmiczne organizmy było czymś tak zwyczajnym, jak pytanie o nową koszulę czy buty.
-Em… No… Ten… - wykrztusił naprawdę zakłopotany tym wszystkim - Niepaństwowy.
-Cholera, tego to się kuwa nie spodziewałem.* - odpowiedział bardziej składmie, aż wciąż zaskoczony, do Havoxa -
Andrzej_Duda
I przy okazji Bill zaczyna mieć wrażenie, że to chyba jednak jest rodzina ze strony mamy Stevena oraz że Whitney Diamandis to chyba nie koniecznie jest… Chwila. No chwila. Whitney Diamandis. Whitney Diament. Whitney… White… Biała Diament. Kim była mama Stevena? Różowym Diamentem. Nosz kuwa, kapitalnie.
"A ja kuwa co, jasnowidz?"
-O, to super, że pana stać. Ja też mam jednego, ale rzadko używam. - odpowiedziała z uśmiechem na twarzy. -
-
-
-
-
Woj2000
No… Doug może przyznać, że takiej reakcji to się w ogóle nie spodziewał. Oczekiwał zakłopotania, zdenerwowania, udawania Greka…
-Ba, nawet wyniosłości i tyrady o tym, że jako nędzny śmiertelnik nie mam prawa wypowiadać tego imienia czy coś. Ale nie tego. - podsumował swoje rozważania - Szalony ten dzień…
Po czym spokojnie wstał i podszedł, by z pewnym wahaniem położył dłoń na jej ramieniu w geście otuchy.
-Niech pani się o to nie martwi… - odparł nieśmiało, po czym spróbował dokończyć bardziej pewnie - Gdybyś była w tym zła, jak sobie sugerujesz, już dawno by cię wykryli i złapali. A tak to poznałem tą toższamość dopiero ja, ale to i tak po dłuższym zastanowieniu i tym, że Connie opowiadała mi o waszej rasie. -
Andrzej_Duda
No cóż… Tego dnia nic chyba już nie zdziwi po tym wszystkim co się stało w przeciągu ostatnich 24 godzin. Istne szaleństwo. Gdyby Doug komuś opowiedział to wszystko, z pewnością uznano by go za wariata.
W odpowiedzi na ten dość miły gest w postaci przyjaznego dotyku w ramię, lekko się uśmiechnęła. Następnie z delikatnym uznaniem powiedziała:
-No… Mądrą ma Pan córkę, tak czy inaczej. Będą z niej ludzie, mówię to Panu, panie Maheswaran. To… Może bym się przestawiła tak naprawdę? -
-
Andrzej_Duda
“Najpierw macke, a potem ku*wa całą biomasę. Tak jakbym nie miał lepszych rzeczy do zrobienia.” - odpowiedział, a następnie krótko pacnął Białą w ramię, na co ona zareagowała chichotem.
-A więc, jestem Biała Diament… Ale możesz mi po prostu mówić Biała. Jak zapewne wiesz, jestem z Homeworldu. Z tego co najprawdopodobniej nie wiesz, to już się nie zajmuję tymczasowo całym tym impetatorowaniem. Zajmuje się teraz moją najmłodszą córką oraz synem, załatwiam sprawy… Ale powód mojej wizyty u Pana wciąż zostaje taki sam. -
-
Andrzej_Duda
“dźwięk prukania językiem”
Tutaj Biała się trochę zmieszała.
-Trochę wstyd mi przyznać panie Maheswaran… Ale tylko do połowy. Pańska żona powiedziała Connie, a Connie Stevenowi… Ale ja się dowiedziałam od Stevena telepatycznie… Bo widzi pan, jestem telepatką… I tak jakby" patroluje" umysły mojej rodziny… To chyba nie jest złe, skoro nie chcę źle, prawda? -
Woj2000
Doug postanowił zignorować ten ,celny" komentarz swojego symbionta, zamiast tego skupiając się na odpowiedzi swojej rozmówczyni.
-Cóż… niby jest to dobra intencja, ale… ja osobiście bym tego nie robił. O moralność tego wszystkiego trzeba byłoby się spytać jakiegoś ziemskiego telepaty, ale ja akurat żadnego nie znam. Przynajmniej osobiście. A jeśli chodzi o mnie… to też nie byłem szczery w moich wyznaniach. Wypadek faktycznie był poważny, ale to wyłącznie dzięki Havocowi mogę zachować sprawność…
Mówienie o tym aż mu przypomniało, że odpowiednie podziękowanie ,wspólnikowi" za łatanie jego ciała. Dlatego też odzywa się do niego w myślach:
-Wiesz co? Zapomnij o tym, co mówiłem przedtem. Sam fakt tego, że trzymasz mi te wszystkie połamane gnaty mi wystarczy. Za co jestem cholernie i szczerze wdzięczny… wspólniku. -
Andrzej_Duda
“No… Powiedzmy, że przyjmuje podziękowania… Wspólniku z mniejszym udziałem ode mnie.”
Biała na słowa Douga odpowiedziała lekkim uśmiechem osoby która właśnie została mocno podniesiona na duchu.
-Naprawdę Panu dziękuję, panie Maheswaran, że nawet mimo tego, że tak Pana chciałam okłamać, wciąż Pan mi bezinteresownie pomaga… Dziękuję. Chyba nawet zgodnie z Pana radą zwrócę się do jakiegoś telepaty z Ziemi, żeby doradził mi w kwestiach moralnych związanych z czytaniem w umysłach rodziny… Swoją drogą, skoro już wiemy kim jestem, to może mogła bym przybrać naturalny wygląd twarzy i głowy? Trochę dziwnie się czuję. -
Woj2000
-Aj tam, od razu z mniejszym. Jak już wyślą nas na jakaś misję, to się to spokojnie wyrówna. - odpowiedział zachęcająco, po czym odezwał się już na głos, w tym wypadku z wyraźnym zaciekawieniem.
-Naturalny wygląd? Nie ma żadnego problemu. Sam jestem ciekawy, jak faktycznie wygląda babcia przyjaciela mojej córki. -
Andrzej_Duda
“Zobaczymy zoabczymy,tyle Ci w tej sprawie powiem!” - odpowiedział wyzywająco Havoc.
-A więc proszę bardzo. - odpowiedziała zadowolona z odpowiedzi Douga. Po chwili jej całe ciało zaczęło tak jakby… Świecić i zmieniać kształt. Po kilkunastu sekundach, przed Maheswaranem stała praktycznie całkiem inna osoba.
// po prawej.