Sklep jest pełen różnorakiej biżuterii ze złota, srebra i kamieni szlachetnych, a sam sprzedawca to miły mężczyzna z brodą, łysy i w garniturku.
-Dzień dobry, czym mogę Pani służyć?-spytał się grzecznym tonem.
Sprzedawca zaokrąglił usta.
-Uuuu // antysemityzm //, widzę, że mamy tutaj kolekcjonerkę. W jakiej cenie pani jest gotowa mi je sprzedać? I w jakiej ilości?
Odwróciła się dyskretnie tak, by nikt nie widział, po czym z klejnoty wyciągnęła 10 diamentów. Położyła je przed sprzedawcą.
-Niech najpierw pan oceni, ile są warte… A potem możemy podyskutować.