Your browser does not seem to support JavaScript. As a result, your viewing experience will be diminished, and you have been placed in read-only mode.
Please download a browser that supports JavaScript, or enable it if it's disabled (i.e. NoScript).
-Oczywiście. A jakby co, krzycz ciociu.
-Dobrze. Zaraz wrócę!-Steven pobiegł gdzieś i po chwili jego sylwetka zaginęła w gąszczu ludzi.
A ona stała i wypatrywała go.
Ciekawe co ten urwis wymyślił?
Jak on odwali coś jak Różowa… To wiele rzeczy może być.
Ale lepiej niech Diament myśli pozytywnie, tak jak robiła to przez większość swojego dotychczasowego życia.
Myśli pozytywnie, myśli. Ale i tak ciekawe, co tu się wydarzy.
Po kilku minutach Steven podbiegł do Czarnej. Jest uśmiechnięty i trzyma coś za plecami. -Już jestem!
-Heja. Co tam masz?
-Coś dla Ciebie!
-A co?
Steven wyciągnął zza pleców bukiet czarnych oraz różowych róż, a następnie wyciągnął go w stronę Czarnej Diament. -To dla Ciebie!
Zaniemówiła. Po prostu zaniemówiła. Dopiero po chwili odzyskała głoa. -Steven to… Bardzo miłe… - Po czym wzięła od niego róże. -Pokaż ręce Steven.
Steven wyprostował ręce i pokazał je Czarnej Diament.
Sprawdziła, czy nie ma ran.
Ma, ale to tylko lekkie zarysowania.
-Steven, wszystko dobrze? Róże mają kolce i kłują.
-Wszystko w porządku, Czarna, nie martw się.
Pocałowała go w czoło. -Kochany jesteś.
Steven w zamian podskoczył i objął Czarną w pasie. -Ty też jesteś, Czarna. Kocham Cię…