Charlottesville [ZIEMIA]
-
Rebecca mieszkała w Monticello. No dobrze… Nie do końca w Monticello. Chciałaby, ale że budowla należała do światowego dziedzictwa UNESCO taka opcja nie wchodziła w grę. Miała za to wybudowaną identyczną posiadłość, z identycznymi ogrodami i conajmniej podobnymi, choć mniej zabytkowymi meblami. Nazywała ten swój dom Monticello, choć wiedziała, że to nigdy nie będzie to samo… Eh. Za dużo musicalu Hamilton. Zdecydowanie za dużo. W każdym razie to tutaj w rozlicznych pokojach gościnnych mieszkały jej perełki. Traktowała je… Dobrze. O ile należała do osób chamskich i aroganckich, do nich była w miarę miła i pozostawiała im względną swobodę, dzięki której miały złudne poczucie bezpieczeństwa, zanim je… Adoptowano. Tak Rebecca nazywała sprzedawanie ich jak niewolników - znalazłam ci nowy dom, perełko. Bądź grzeczna, a będzie ci się tam dobrze żyło! Szkoda tylko, że w większości przypadków to okazywało się kłamstwo, gdyż większość kupujących nie należała do gentlemanów. Najlepiej żyło się tym perełkom, które zostawiała dla siebie, na własny użytek. Obudziła się dopiero koło południa, zaspała. Czemu żadna z pereł jej nie obudziła o przyzwoitej godzinie?! Ugh… Oby przynajmniej śniadanie na nią czekało, bo nie daruje. No ku*wa nie daruje!
//Ta “swoboda” jest względna, bo nie mają jak uciec przez te wszystkie zabezpieczenia, ale po samym “Monticello” mogą poruszać się swobodnie.
-
Andrzej_Duda
Fakt, może i będzie to praktycznie identyczny budynek, ale mimo wszystko to rzeczywiście nie będzie to samo, co mieszkanie w prawdziwym Monticello. No cóż, nie można mieć wszystkiego nawet wtedy, kiedy jest się kimś takim Rebecca. Co do Perełek - takie życie. Trzeba sobie jakoś radzić. Poza tym, to nie jej wina, że są tak idiotycznie łatwowierne, a do tego strachliwe. Nie żeby narzekała na te cechy charakteru u swoich “podopiecznych”… No a nawet wręcz przeciwnie.
Ponownie co do Perełek - chyba trzeba im dać trochę dyscypliny… -
-
-
-
-
Historyjka
Nie miały przecież jak! Ponadto, zabezpieczyła przecież posiadłość tak, żeby nie mogły zwiać, najnowszą technologią! Zresztą… Nie miały po co uciekać. Były naiwne i przywiązane do niej jak psy. W końcu “uratowała je” i “przygarnęła je do siebie z dobroci serca”. Gdzie te Klejnoty mogły się podziać?! Zajrzała do kuchni. Do jasnej cholery, owszem, posiadłość była duża, ale przy takiej ilości Pereł już dawno powinna była natrafić chociaż na jedną z nich!
-
Andrzej_Duda
Tym bardziej to wszystko jest jeszcze dziwnejsze, skoro wiadomo, że absolutnie oraz definitywnie żadna z Pereł samodzielnie ani nawet razem nie miały możliwości ucieczki! Czy to by oznaczało, że… Ktoś je porwał? No ale jak niby mógł to zrobić? Jak mógł przsz te wszystkie systemy oraz zabezpieczenia? To przecież nie ma sensu jeszcze bardziej od tego, że Perły uciekły same z siebie!
Kiedy Rebecca doszła już do kuchni, spotkała jedną ze swoich podopiecznych, którą zwykła nazywać “Afro” w dość niecodziennej sytuacji. Ma klejnot zaklejony taśmą, leży w kącie skulona i płacze. -
Historyjka
Żałosne - taka myśl przeszła jej mimowolnie przez głowę, jednak szybko ją od siebie odepchnęła. Córeczka wojskowego nie uznawała żadnych oznak słabości za godne zrozumienia czy szacunku, jednak teraz musiała znów przybrać maskę opiekuńczej i czułej dziewczyny - Afro! Co się stało? Dlaczego płaczesz!? - podbiegła do niej i przytuliła ją mocno do siebie, bardzo “zmartwiona”.
-
Andrzej_Duda
No cóż… Ale jeśli Rebece uda się cokolwiek od niej wyciągnąć na temat obecnej lokalizacji pozostałych Pereł, to z pewnością opłaca się ponownie udawać troskliwą opiekunkę.
Afro pisnęła ze strachu, kiedy została dotknięta, ale tuż po tym zorientowała się kto to i odwzajemniła przytulenie.
-Tu…był… Ten ktoś… I on… Akwarium… Zabrał… Zabrał je! Zabrał je wszystkie! - wykrzyczała Perła przez łzy. -
Historyjka
- Co proszę?! - była zła. Cholernie zła, że jakiś bezczel ukradł jej cały jej biznes, jednak starała się grać bardziej przestraszoną niż wku*wioną na cały je**ny świat - Kto je zabrał? Widziałaś go? Wiesz, dokąd je wziął? - szlag by to. To nie tylko było jej źródło zarobku! Przecież wiele z nich trzymała tylko i wyłącznie dla siebie. Były jej Perłami, do cholery, do części z nich przywiązana kuźwa była!
-
Andrzej_Duda
Każdy byłby kuewsko wkuwiony na miejscu i w sytuacji w jakiej się teraz znajduje Rebeka! No i jak tu się od takich rzeczy nie wku*wiać!? Tak w ogóle, kto normalny rogi takie rzeczy?!
Afro wciąż roztrzęsiona odpowiedziała:
-Miał… Akwarium… I… Jakiś… Gaz… Puszczał z rękawic… - wymamrotała Perła, wciąż płacząc. -
-
-
-
Andrzej_Duda
// I wszystko stała się jasne jak Biała Diament. //
Afro ignorując komentarz swojej pani na temat całej tej sytuacji, wstała z jej pomocą i po chwili ciężko dyszała. Tuż po tym ochłonęła i powiedziała tak spokojnie jak tylko potrafiła:
-Widziałam… Widziałam jak uciekają jeszcze Hellfire, Lawendowe Bliźniaczki i Tęczówka… A klejnot mam w taśmie, bo… Bo… Ten gaz kiedy dotykał klejnotów innych Pereł, to sprawiał, że zaczynały się świecić i wykonywać polecenia tego… Tego od akwamarium… -
Historyjka
- …co… - dobra, teraz przestała ogarniać co się tutaj stało. I kto do ku*wy nędzy rozkradł jej drogocenne Perełki?! Westchnęła ciężko, po czym spojrzała na Afro z delikatnym uśmiechem - Już dobrze, słonko. Chodź, poszukamy innych Pereł, których nie uprowadzono… A potem zastanowimy się jak uratować pozostałe.
-
Andrzej_Duda
I co do tego wszystkiego ma jakieś głupie akwamarium? Z tym akwarium to już całkiem nie wiadomo o co może chodzić. Afro trochę wymusiła uśmiech, aby tylko go odwzajemnić swojej pani.
-Tak… Tak, proszę pani. Widziałam, że Hellfire biegła w kierunku łazienki. - powiedziała Perła, rozglądając się jeszcze dookoła. -
Historyjka
- Już dobrze - ucałowała ją delikatnie w czoło. Ten gest byłby całkowicie pusty i bez znaczenia… Gdyby nie fakt, że akurat do swoich Perełek, tych nie przeznaczonych na sprzedaż, Rebecca żywiła pewien… Sentyment? - Jesteś bezpieczna. Jestem tu przy tobie - chwyciła delikatnie jej dłoń. Nigdy nie lubiła czułych gestów, nic tego nie zmieniało. Jednak wobec jej Pereł była w stanie znosić konieczność tego typu zachowań. Gdyby chodziło o kogokolwiek z ludzkiej części personelu, za mazgajenie się dałaby delikwentowi w twarz i kopnęła w dupę na do widzenia. Pocieszanie Afro jednak nie sprawiało jej aż takiego dyskomfortu by i do niej się tak zachować.
-