Your browser does not seem to support JavaScript. As a result, your viewing experience will be diminished, and you have been placed in read-only mode.
Please download a browser that supports JavaScript, or enable it if it's disabled (i.e. NoScript).
Aurora wykonuje polecenie.
Udał się do Stevena. Boy, o czym ten młody krzyczy?
Steven krzyczy: -GRANAAAT! AMEETYST! PEEERŁAAA!
Podszedł do Stevena od tyłu -Akuku.
Stevena to wcale nie zaskoczyło. -Nie widziałeś Granat? Albo Ametyst? Albo Perły?
-Nope. Żadnej z nich. A co się stało?
-Nie wiem! Nie ma ich nigdzie!
Westchnął. -Gdzie ostatni raz je widziałeś?
-Umm… Steven ma największą rozkimnę XXI wieku.
Cierpliwie poczekał.
-Chyba przed Obsydianową Świątynią, ale tam ich nie ma! // dobranoc //
-Którędy poszły? Widziałeś w ogóle dokąd zmierzały?
//Mistrzu Gry, miałeś rację. Zszedłem na cukrzycę. To jest zbyt niewinne.//
Steven znowu się przez chwilę zastanawia. -Nie wiem!
// Zlepek Cynamowe Ciastko//
-…mam chyba pomysł. I wiem kto nam pomoże. -wskazał na Aurorę.
-Czy to jest… Zlepek? Steven ma gwiazdki w oczach.
-Kiedyś Zlepek. Aktualnie - Aurora. Owoc mojej pracy.
-Jest cudowny…cudowna?
-…mówmy na nią na “ona”. Przywitasz się z nią? Spokojnie, nie jest agresywna…z tego co mi wiadomo.