Your browser does not seem to support JavaScript. As a result, your viewing experience will be diminished, and you have been placed in read-only mode.
Please download a browser that supports JavaScript, or enable it if it's disabled (i.e. NoScript).
-Chyba przed Obsydianową Świątynią, ale tam ich nie ma! // dobranoc //
-Którędy poszły? Widziałeś w ogóle dokąd zmierzały?
//Mistrzu Gry, miałeś rację. Zszedłem na cukrzycę. To jest zbyt niewinne.//
Steven znowu się przez chwilę zastanawia. -Nie wiem!
// Zlepek Cynamowe Ciastko//
-…mam chyba pomysł. I wiem kto nam pomoże. -wskazał na Aurorę.
-Czy to jest… Zlepek? Steven ma gwiazdki w oczach.
-Kiedyś Zlepek. Aktualnie - Aurora. Owoc mojej pracy.
-Jest cudowny…cudowna?
-…mówmy na nią na “ona”. Przywitasz się z nią? Spokojnie, nie jest agresywna…z tego co mi wiadomo.
Steven biegnie do Aurory.
A on poszedł za nim -Aurorcio! Przywitaj się z nowym gościem.
A: -Styfen! Przytuliła Stevena do swojej twarzy. Steven ma minę “._.”.
-…zapomniałem powiedzieć że ona lubi się przytulać. Hehe. Anyway, Auroro, jest prośba. Mogłabyś wzrokiem poszukać za Ametystem, Perłą i wojskową bronią wybuchową do rzucania Granatem?
Aurora się rozgląda i trzyma swojego Stefcia w dłoniach. -Ni wice!
-Wstań i rozejrzyj się.
Aurora wstaje i ponownie patrzy dookoła siebie. -Nidz!
-A z daleka? Z resztą, czekaj. Podsadź mnie na głowę.
Aurora sadza swojego tatę na swoje włosy.
Przywołał swego rodzaju lornetkę i sprawdził cały teren za Klejnotami. Z dala, z bliska…