Your browser does not seem to support JavaScript. As a result, your viewing experience will be diminished, and you have been placed in read-only mode.
Please download a browser that supports JavaScript, or enable it if it's disabled (i.e. NoScript).
Z tej wysokości ledwo widać cokolwiek poza trawą.
Ekhem, lornetka?
Widać średniej wielkości, trzęsący się krzak. To on tak zafascynował córeczkę Forsterytu.
-Czekaj kochanie. Tatuś sprawdzi co to. -rzekł, po czym za pomocą opcji je*ania grawitacji w wzmacniaczach ześlizgał się po Aurorze. Gdy już wylądował na ziemi to udał się w stronę krzaka.
Coś się ciągle miota w tym krzaku. Oczywiście jeśli to nie sam krzak jest tym czymś…
Idzie dalej do krzaka, zachowując ostrożość.
Bez dotknięcia krzaka i przeszukania go, to raczej niczego się nie dowie.
Tknął krzak, gotowy do wysunięcia ostrza. Jeśli to był zwykły krzaczek to przeszukał go.
W środku krzaczka jest kot złapany we wnyki. Owe zwierzę jest całe czarne, ma żółte oczy i próbuje się wyrwać.
Ojoj. -Ćśś, spokojnie malutki. -podszedł do kotka i uwolnił go z objęć wnyków.
Kot ma mocno zranioną nogę. Aurora się schyliła i na niego patrzy.
-Ej, Młody! Zejdziesz tu jeśli łaska?
Steven schodzi z głowy Aurory. -Uleczę go! Ślini sobie rękę.
-Czyń honory, młody.
Steven leczy kota. Aurora: -Kicia!
-Tak…kicia. Powoli wyciągnął dłoń do kota, by sprawdzić czy się go boi.
Kot zaczyna mruczeć. Aurora: -Kotek!
Zeskanował go, czy nie ma wścieklizny.
Skaner pokazuje, że kot ma tylko koci katar.
Pewnie komuś uciekł. Sprawdził czy ma jakąś obrożę, czy coś w ten deseń.