Your browser does not seem to support JavaScript. As a result, your viewing experience will be diminished, and you have been placed in read-only mode.
Please download a browser that supports JavaScript, or enable it if it's disabled (i.e. NoScript).
Bez dotknięcia krzaka i przeszukania go, to raczej niczego się nie dowie.
Tknął krzak, gotowy do wysunięcia ostrza. Jeśli to był zwykły krzaczek to przeszukał go.
W środku krzaczka jest kot złapany we wnyki. Owe zwierzę jest całe czarne, ma żółte oczy i próbuje się wyrwać.
Ojoj. -Ćśś, spokojnie malutki. -podszedł do kotka i uwolnił go z objęć wnyków.
Kot ma mocno zranioną nogę. Aurora się schyliła i na niego patrzy.
-Ej, Młody! Zejdziesz tu jeśli łaska?
Steven schodzi z głowy Aurory. -Uleczę go! Ślini sobie rękę.
-Czyń honory, młody.
Steven leczy kota. Aurora: -Kicia!
-Tak…kicia. Powoli wyciągnął dłoń do kota, by sprawdzić czy się go boi.
Kot zaczyna mruczeć. Aurora: -Kotek!
Zeskanował go, czy nie ma wścieklizny.
Skaner pokazuje, że kot ma tylko koci katar.
Pewnie komuś uciekł. Sprawdził czy ma jakąś obrożę, czy coś w ten deseń.
Nie ma niczego, co wskazywałoby na to, że ten kot do kogoś należy.
Przywołał do siebie swego rodzaju “apteczkę z lekami” i poszukał za czymś na koci katar.
Ma tylko lekarstwa dla istot organicznych i zestaw do pomagania Klejnotom z pękniętymi klejnotami.
No ale koty to istoty organiczne. Poszukał za czymś, co by skutecznie zadziałało przeciwko kociemu katarowi.
Miałem na myśli, że nie ma leków dla zwierząt.
No tak. Włączył lokalizator i spróbował zlokalizować najbliższe miejsce, gdzie mógłby nabyć odpowiednie leki dla kotka.