-Dość specyficzne i łamiące system kast zachowanie, ale rozumiem. Tylko… dlaczego ją tak traktujesz? Czym sobie na to zasłużyła? Dobrą i lojalną służbą?
-No… W sumie to wychowała mnie. Bo ja lekko mówiąc, nie do końca jestem Różowym Diamentem… W sensie, mam klejnot Różowego Diamentu, ale nie jestem “prawdziwym” Różowym Diamentem.
Kto by również pomyślał, że w ciągu jednego pod rząd tak wiele zaszczytów i nobilitacji? Takie rzeczy to się nawet w najbardziej pazernych marzeniach nie spełniają.
Nie wspominając o staniu na dłoni samej Niebieskiej Diament! I to tuż obok Różowego Diamentu! Nie wspominając o tym, że Żółta Diament pozwoliła Miętowej rozmawiać mniej formalnym tonem z nią i Niebieską Diament.
Innymi słowy, takich ,przygód" w ciągu tak krótkiego odstępu czasu nie przeżył żaden z Klejnotów, a w sczególności żadna Szmaragd. Ale doradczyni niespecjalnie już o tym myśli. Daje się pochłonąć pucianiu jej włosów przez Różową Hybrydową Diament, znaną również jako Steven.
Nikt ja Homeworldzie by jej nie uwierzył, gdyby to opowiedziała! Ba, roztrzaskali by ją za herezję!
Nagle Steven zaprzestał pieszczot.
-A wiesz może co to jest grzebień? -spytał się widocznie zadowolony możliwością dotykania włosów swojej rozmówczyni.
-Tak, wiem. Niektóre arystokratki na Homeworld czegoś takiego używają. Ale sama nie wiem, po co. Przecież w każdej chwili można sobie zmienić włosy zmiennokształtnością…
Oczywiście, że bjest miły. W końcu, mimo wszystko, ma wiele cech Różowej Diament, która, według niektórych, zawsze charakteryzowała się łagodnością, a nawet… troskliwością względem swoich poddanych.
Chłopiec o którym myśli Szmaragd, wrócił z wcześniej omawianym grzebieniem i po chwili ponownie siedział na wysokości włosów swojej nowej przyjaciółki, z tyłu kanapy.
-Gotowa na czesanie?