Your browser does not seem to support JavaScript. As a result, your viewing experience will be diminished, and you have been placed in read-only mode.
Please download a browser that supports JavaScript, or enable it if it's disabled (i.e. NoScript).
Nie. - Odpowiedział twardo i wyrwał bańkę z jej rąk.
Lapis wyrywa bańkę Arrowowi. -Niby dlaczego?!
// Idę jeść szpageti, zet wu //
Arrow znów wyrywa bańkę Lapis: Bo już mam dość śmierci na jeden dzień. -
Arrow znów wyrywa bańkę Lapis:
Lapis <u>znowu</u> wyrywa bańkę Arrowowi. *-*CHCĘ ZEMSTY!
-DOSYĆ! Lapis mocno złapała bańkę i wyleciała przez okno jednocześnie je rozbijając.
Westchnął. Nawet pieprzona kosmitka zdążyła się zniechęcić do niego w około jeden dzień. Zwinął się w kłębek na kanapie. Był zupełnie bezsilny
//Ma miecz i się nie zaje*ał. No debil no.
Może miałby więcej czasu na myślenie o swoim smutku i depresji, gdyby przez to wcześniej wspomniane rozbite okno nie wpadła Lapis trzymająca Perydot w dłoniach. Obie są widocznie przerażone.
Podniósł głowę z kłębka i spojrzał na nie pytającym wzrokiem.
Lapis: -PRZYPADKOWO UWOLNIŁAM BIZMUT! Perydot: -ONA UWOLNIŁA BIZMUT! Oba klejnoty schowały się za kanapę i tylko wystawiają głowy.
Aha. - Znów położył głowę - Nie chciałaś jej zabić, czy coś? - Wypomniał Lapis.
Lapis oparła głowę na ramieniu Arrowa od tyłu i cała się telepie. -TAK, ALE KIEDY BYŁA W FORMIE KLEJNOTU!
Ah, tak to chciałaś zrobić. Zabić, gdy była bezbronna. - Westchnął - Gdzie ona jest? Pogadam z nią. -
-NIE MAM POJĘCIA! ZOSTAWIŁAM JĄ NA ŚRODKU JAKIEGOŚ POLA ZANIM SIĘ ZREGENEROWAŁA I UCIEKŁA!-wydarła się Lapis nad uchem Arrowa.
Spokojnie. Nie krzycz. To tylko… Bizmut.- Odpowiedział stoickim tonem - Przecież nie przyleci tu od razu z chęcią wymordowania nas wszystkich. -
-ZROBI TO! OCHROŃ NAS! Wykrzyknęła oba klejnoty jednocześnie.
Uhh…Dobra. - Westchnął i wstał z fotela. Wziął miecz i czekał na ten przerażający Bizmut.
Perydot przytuliła się do nogi Arrowa, a Lapis Lazuli mocno trzyma się jego ręki.
Wiecie, pomijając fakt, że kompletnie nie umiem walczyć, to wy, uczepione mnie, całkiem nie pomagacie. - Stwierdził z przekąsem.