Your browser does not seem to support JavaScript. As a result, your viewing experience will be diminished, and you have been placed in read-only mode.
Please download a browser that supports JavaScript, or enable it if it's disabled (i.e. NoScript).
Podniósł głowę z kłębka i spojrzał na nie pytającym wzrokiem.
Lapis: -PRZYPADKOWO UWOLNIŁAM BIZMUT! Perydot: -ONA UWOLNIŁA BIZMUT! Oba klejnoty schowały się za kanapę i tylko wystawiają głowy.
Aha. - Znów położył głowę - Nie chciałaś jej zabić, czy coś? - Wypomniał Lapis.
Lapis oparła głowę na ramieniu Arrowa od tyłu i cała się telepie. -TAK, ALE KIEDY BYŁA W FORMIE KLEJNOTU!
Ah, tak to chciałaś zrobić. Zabić, gdy była bezbronna. - Westchnął - Gdzie ona jest? Pogadam z nią. -
-NIE MAM POJĘCIA! ZOSTAWIŁAM JĄ NA ŚRODKU JAKIEGOŚ POLA ZANIM SIĘ ZREGENEROWAŁA I UCIEKŁA!-wydarła się Lapis nad uchem Arrowa.
Spokojnie. Nie krzycz. To tylko… Bizmut.- Odpowiedział stoickim tonem - Przecież nie przyleci tu od razu z chęcią wymordowania nas wszystkich. -
-ZROBI TO! OCHROŃ NAS! Wykrzyknęła oba klejnoty jednocześnie.
Uhh…Dobra. - Westchnął i wstał z fotela. Wziął miecz i czekał na ten przerażający Bizmut.
Perydot przytuliła się do nogi Arrowa, a Lapis Lazuli mocno trzyma się jego ręki.
Wiecie, pomijając fakt, że kompletnie nie umiem walczyć, to wy, uczepione mnie, całkiem nie pomagacie. - Stwierdził z przekąsem.
Perydot puściła nogę i poszła za Arrowa, ale Lapis się kurczowo trzyma ręki i telepie jak galaretka.
Odepchnął ją niezbyt miło i zmierzył karnym wzrokiem.
Lapis od razu się schowała za Arrowem i tylko wygląda na boki. Natomiast tego potwornego Bizmutu wciąż nie ma.
No u gdzie ta wasza przerażająca Bizmut, co? - Spytał z kpiną w głosie i wyszedł przez drzwi na zewnątrz.
Na zewnątrz pustki. Lapis Lazuli i Perydot idą krok w krok za Arrowem i nie odpowiadają.
Złożył dłonie w trąbke: Bizmuuut! Gdzie jesteś! - Krzyknął.
Złożył dłonie w trąbke:
Lapis go przewróciła, usiadła mu na klatce piersiowej i zatkała usta. -OSZALAŁEŚ?!
Odciągnął jej dłoń i przewrócił, teraz on przygwoździł ją do ziemii, lecz nie krzydził Lapis: Po co mamy czekać cały dzień, z wami trzęsącymi się za strachu, na kogoś, kto nawet tu nie przychodzi?! -
Odciągnął jej dłoń i przewrócił, teraz on przygwoździł ją do ziemii, lecz nie krzydził Lapis:
Lapis trzęsie się jak galareta. -BO W KAŻDEJ CHWILI MOŻE PRZYJŚĆ!