Kevin usiadł zrezygnowany na podłodze.
-Chyba musimy czekać, aż jej przejdzie. Każdemu dziecku przechodzi płacz. Chyba. - odpowiedział strachliwie, obserwując sytuację w domu zza okna.
Wiedząc,że może sobie w tym wypadku za dużo pozwolić, powoli przysunął się i ją objął, by mogła mu się w szykowną kurtkę wypłakać.
-Już, już, proszę pani… Wszystko będzie dobrze… - mówił z pewną dozą niezręczności, przytulając Perłę.
Zawstydzony Kevin ponownie odsunął się od niej i oparł się o ścianę domku. Teraz miał dwie płaczące kosmitki na karku i musiał sobie z tym jakoś poradzić.
-Może da się już tam wejść - powiedział, po czym podszedł do drzwi. Zanim je otworzył, zdjął swoją drogą, skórzaną kurtkę, którą szybko złożył w kostkę i położył na klamce. Nie chciał ryzykować ewentualnym oparzeniem. Jeszcze ran tutaj brakowało…
Na szczęście jest jeszcze gorąco, ale nie tak jak Kevin myślał. Diamencik leży w kałuży łez na ziemi i postękuje ze smutku. Jej pelerynka jest przemoczona.
Kevin podszedł do niej powoli, jednocześnie trzymając swoją nagrzaną kurtkę w dłoniach. Kiedy dotarł do niej, przyklęknął blisko niej i powiedział cichym, łagodnym tonem:
-Przepraszam za to, że ci o tym powiedziałem.