-Muszli inkubacyjnej? - zapytał się zaciekawiony Dewey, słysząc wzmiankę o sposobie powstawania jego umiłowanego rodzaju Klejnotów - Czyli, że wy powstajecie jak ziemskie Perły i wychodzicie z wielkich ostryg czy coś w tym guście?
Biała Perła się cicho zaśmiała.
-Tak, mniej więcej tak. Stąd wywodzi się ranga Pereł w Imperium. No bo jak tu szanować Klejnot, który wyszedł z istoty organicznej?-odpowiedziała spokojnie.
-Oczywiście. Kocham Cię.-powiedziała Perła, dając Billowi buziaka w policzek. Następnie założyła okulary przeciwsłoneczne, zapięła skórzaną kurtkę i wyszła z domu.
-Ja ciebie też… - powiedział cicho, spoglądając, jak wychodzi, po czym zwrócił się po raz pierwszy od dłuższego czasu do własnej Perełki:
-To… co teraz robimy?
-Ale ja nie przesadzam - odpowiedział, podchodząc bliżej - Jesteś moim kochanym Klejnotem i nic tego nie zmieni. Można by rzec, z ciebie, Perełko, jest istny diament pośród wszystkich innych Pereł.
Teraz twarz całej Perły oblał rumieniec.
-Ależ ja nie zasługuję na TAKIE komplementy!-zaprotestowała nieśmiało Perła po nazwaniu jej diamentem wśród Pereł.