Bill przysunął się bliżej niej i oznajmił empatycznie.
-Perło… jeśli potrzebujesz się z czegoś zwierzyć, to po prostu mi o tym powiedz. Ja postaram ci się pomóc najlepiej, jak potrafię.
Bill, zszokowany tym, co ujrzał, odruchowo zasłonił usta w niemym przerażeniu. Odruchowo pomyślał, że to jakiś zwyrodniały Klejnot tak ją skrzywdził.
-O mój… - wykrztusił z siebie - Kto… kto ci to zrobił?
Dewey był niepomiernie zdziwiony tym wyznaniem. Że to niby Perła to sobie zrobiła? Ale niwiele o tym, póki co, myślał. Raczej podszedł do niej i cicho ją przytulił, by mogła się w niego swobodnie wypłakać.
A tymczasem Bill zwolnił i zatrzymał się tuż przy niej.
-To… o czym chcesz rozmawiać? - zapytał, w duchu ciesząc się, że na tym strychu chce tylko pomówić, a nie zrobić coś innego.
Perła zrobiła głęboki wdech i wydech.
-A więc… Chciałam opowiedzieć dlaczego sobie <u>to</u> zrobiłam. No chyba, że nie chce pan słuchać, wtedy nie będę już pana męczyć… - odpowiedziała mocno zrezygnowana.