Dom Billa Deweya
-
A jak jest z nimi Biała, to może być pewien, że nic się tu nie stanie.
Póki co, udał się na górę, by sprawdzić, co dokładnie jego narzeczona sprawdza w jego domu.
-Żółta? Jesteś tutaj? - zapytał od razu po wejściu na piętro domu, po czym odruchowo kierując się do sypialni, jakby chcąc ją znaleźć tam, gdzie rozstali się poprzednim razem. -
W końcu co jak co, ale Biała to praktycznie gwarancja bezpieczeństwa.
Na całe szczęście, Bill nie musiał dość długo rozglądać za swoją narzeczoną. Przechadzała się po przejściu, pilnie obserwując ściany i przeciągając wzdłuż nich dłoniami.
-Tutaj jestem. Coś się stało? - powiedziała obojętnie, nie odrywając się od swojego obecnego zajęcia. -
-Tak właściwie, to tak… - odpowiedział nieco zmieszany, patrząc na wagę wieści, które zamierza jej przekazać - Tylko co ty w ogóle robisz?
-
-Perły Ci nie powiedziały? Skoro tak, to powiem, że sprawdzam, czy dom ma odpowiednią strukturę. Zanim spytasz się dlaczego, odpowiem. Dobrze wiesz, że jestem wojowniczką, nawet jeśli nie mam z kim walczyć. I z czystej prowizoryczności wolę mieszkać w domu, który jest wystarczająco wytrzymały jak na moje standardy. I niestety na chwilę obecną stwierdzam, że będę musiała przeprowadzić remont. - odpowiedziała mu spokojnie, po czym założyła na siebie ręce i rzuciła narzeczonemu pobłażliwe spojrzenie. Chwilę po tym z lekkim zainteresowaniem dodała - No ale, o remoncie pomówimy później. Co to za problem z którym do mnie przyszedłeś?
-
W tym wypadku trzeba powiedzieć o tym bez ogródek, po raz kolejny pokazując, że jego życie jest sinusoidą normalności i nierzadko mało bezpiecznych perypetii z istotami pozaziemskimi.
-Srebrny Surfer rozbił się na plaży, a teraz leży w salonie po upadku ze zniszczoną deską. -
Chyba powiedział coś, co zdziwiło nawet ją, nawet po tych wszystkich cudactwach, które przeżyła choćby w ostatnim czasie.
-… Że słucham? Ja chyba coś źle usłyszałam. Srebrny Surfer rozbił się na plaży i ze zniszczoną deskę leży u nas w salonie? To jest jakiś żart od Pereł, tak?- odrzekła mu z wyraźnym niedowierzaniem, przymrużając przy tym jedno oko. -
-Srebrny Surfer, Norrin Rad, herald Galaktusa-Pożeracza Światów. - dodał od siebie dobitnie, chcąc wyraźnie wskazać, że na pewno się tutaj ani on, ani Perły nie wygłupiają - Dobrze wszystko usłyszałaś. Ja go nawet na tej plaży znalazłem i uznałem, że jeśli ktoś ma mu pomóc z tą deską, to tylko Klejnoty.
-
Żółta Diament wzięła baaaardzo głęboki wdech nosem, przymykając oczy, po czym przy równoczesnym podnoszeniu powiek wypuściła powietrze. Przez chwilę zacisnęła mocno pięść i chyba chciała uderzyć bokiem w ścianę, z tego zrezygnowała. Następnie wycedziła przez zęby wyraźnie co najmniej wewnętrznie wściekła od całej tej sytuacji:
-Prowadź. Do. Niego. -
O jeny…
Niby aż tak długo nie minęło od widoku wściekłej Żółtej, ale przez te wszystkie szczęśliwe zdarzenia w ich życiu zdecydowanie zapomniał, jakie to uczucie. Aż w końcu teraz sobie to wszystko przypomniał.
Brrrrrr.
Nie chcąc narażać się na rykoszet jej nastroju, milcząco i nerwowo pokiwał kilka razy głową na tak, po czym obrócił się na pięcie i w dalszym milczeniu zaczął prowadzić ją wzdłuż schodów, prosto do salonu, gdzie Perły miały zajmować się Norrinem. -
Choć… Powinien dziękować Bogu, że Żółta jest nieco bardziej opanowana niż kiedyś, bo inaczej to nie tylko trzeba by było wzmocnić wytrzymałość domu, ale budować kolejny od nowa, bo ten już by został spopielony.
Żółta tymczasem wciąż dłoniami złożonymi w pieści poszła za Billem prosto do salonu.
Kiedy zobaczyła Perły dookoła Norrina, warknęła stanowczo:
-Wyjść albo mi nie zawadzać.
Na co Perły zareagowały z resztą wyjątkowo posłusznie. Niektóre pobiegły przestraszone, ale w ciszy na górę, a inne wycofały się, żeby usiąść w ustronnym miejscu. Czarna Perła nie musiała, bo i tak siedziała w fotelu od początku i nikomu nie przeszkadzała.
Norrina próbował wstać, żeby najwidoczniej oddać hołd i coś powiedzieć, ale został położony spowrotem solidnym dotknięciem w ramie. Następnie Żółta spytała się, starając zachować spokój:
-Mów od początku co się stało, Bill, ze szczegółami. Steven o tym wie? -
No i tutaj pojawia się ponowny problem - potencjalnie największy w jego życiu. Mogący zawadzić na całej jego przyszłości - Steven. A właściwie już nie Steven, a Różowa Diament.
…Nie, nie może jej okłamać. Musi powiedzieć jej całą prawdę, nieważne jak by była teraz dla niej bolesna. Nie… nie mógłby po raz kolejny czegoś zepsuć kłamstwem i niemówieniem prawdy, jak wcześniej z synem.
-Steven… to też jest ważne, Żółta. - odpowiedział całkowicie poważnie, wzdychając ciężko i spuszczając głowę - Przed spotkaniem Surfera spotkałem się z nim wpadł w konwulsje i… zmienił się w Różową. I to z nią go znalazłem. Ona… nie chciała tu przyjść, bo się bała… Ciebie, jak zareagujesz na to.
Po czym nie mógł nic więcej zrobić jak przełknąć ślinę, westchnąć, zacisnąć pięści i spojrzeć się z powagą, choć absolutnie nie bez strachu, na swoją narzeczoną. Był przy tym wszystkim całkowicie świadomy, że niemal niemożliwym jest, aby nie zobaczył jej najgorszej strony, a nawet i sam jego doświadczyć. -
Żółta przez chwilę zamarła w miejscu, jakby co niej niezbyt docierało to co właśnie usłyszała. Po około 5 sekundach nieziemsko niezręcznej ciszy, zmarszczyła brwi, przygryzła sobie usta aż coś w niej wydało iskrzący dźwięk, a następnie splotła palce obu swoich dłoni.
-Jak do tego doszło? Czy jesteś pewien, że stało się to co powiedziałeś? Jeśli tak, to gdzie jest Różowa? - spytała się z wręcz zdumiewającym spokojem i opanowaniem, mimo wyrażającego skrajnie odmienne emocje wyrazu twarzy. Przy tym patrzyła głęboko w oczy swojego narzeczonego tak, że nawet gdyby chciał kłamać, to samo spojrzenie wydusiłoby z niego całą prawdę od początku do końca.