Dom Billa Deweya
-
Woj2000
Dewey chciał wygłosić obiekcje co do wykonywania lekcji z biologii na środku ulicy i na oczach swoich sąsiadów, ale uznał, że już i tak widzieli dość. Raczej nic już ich nie zadziwi.
-No niech ci będzie, Żółta. Nie będę się już o to wykłócać. Tylko wiesz, przybliż się bardziej do mojego domu, bo zamierasz sobie gdzieś tam usiąść.
Po czym skierował się w stronę schodków na ganek, na których sobie usiadł. -
-
Woj2000
Co jak co, ale tak leżąca Żółta wygląda dla Deweya… interesująco. Pomijając oczywiście tak, że najprawdopodobniej przez to jej pokładanie się będą tu robić roboty drogowe przez kilka lat.
W każdym razie, Dewey otwiera na rozdziale o człowieku i zaczyna czytać o ludzkim ciele. O znajdujących się tam organach i ich fukcjach, jak również działaniu. -
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
Woj2000
-Do-do-dobrze - powiedział drżącym głodem. Jej łatwość zmiany stanu emocjonalne go bardzo niepokoiła; wręcz przerażała.
W każdym razie, podniósł z ziemi książkę i łamiącym się głosem dokończył czytanie o biologii człowieka. Na jego szczęście tematy, które czytał, nie dotykały drażliwych dla Diamentów tematów. -
-
Woj2000
No to teraz go zagięła. Po takiej chwili jeszcze słodzenie chce! Ale nie mający innego wyjścia Bill rozpoczyna komplementy.
-Wiem, że to zabrzmi dziwnie, ale kiedy unosisz się gniewem, to wyglądasz nie tylko władczo, groźnie i wszechmocnie, ale w pewien sposób… pięknie. Niczym łaknąca sprawiedliwości, wszechpotężna bogini mogąca zmieść swoich wrogów w ciągu sekund. -