Dom Billa Deweya
-
Woj2000
-Do-do-dobrze - powiedział drżącym głodem. Jej łatwość zmiany stanu emocjonalne go bardzo niepokoiła; wręcz przerażała.
W każdym razie, podniósł z ziemi książkę i łamiącym się głosem dokończył czytanie o biologii człowieka. Na jego szczęście tematy, które czytał, nie dotykały drażliwych dla Diamentów tematów. -
-
Woj2000
No to teraz go zagięła. Po takiej chwili jeszcze słodzenie chce! Ale nie mający innego wyjścia Bill rozpoczyna komplementy.
-Wiem, że to zabrzmi dziwnie, ale kiedy unosisz się gniewem, to wyglądasz nie tylko władczo, groźnie i wszechmocnie, ale w pewien sposób… pięknie. Niczym łaknąca sprawiedliwości, wszechpotężna bogini mogąca zmieść swoich wrogów w ciągu sekund. -
-
Woj2000
-Do tego te błyskawice. Drzemie w nich wielka siła, która przemówiłaby do każdego, by zgiął kolana i oddał pokłon przed prawdziwą, subtelną potęgą, jaka drzemie w twojej osobie, Żółta. - perorował Dewey, który za te figury stylistyczne, które tu teraz wymyśla, chyba powinien poprosić o tytuł Narodowego Wieszcza Klejnotów.
-
-
Woj2000
-Ale najbardziej śliczna jesteś wtedy, kiedy jesteś spokojna. Ten wzrost, postawa, proporcje ciała i smukłe nogi. No i te włosy… - powiedział, mimowolnie przypominając sobie tą blond burzę loków. Kiedy krótko się nimi nacieszył, zaraz dokończył komplementy - Czasami mi się wydaje, że przewyższasz urodą nawet Niebieską…
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-