Perła bez słów oddaje się trosce jaką otrzymuje swojego właściciela. A z Domem Dla Perełek, to… Przydałoby się to dokładniej zorganizować. Zwłaszcza wyjścia Pereł na zewnątrz. Nie można im przecież pozwalać… Integrować się z ludźmi kiedy tylko będą chciały!
Niby co w tym takiego złego? Przecież zapoznanie Perełek z ziemskim światem i przystosowanie ich do nich jest głównym celem Deweya. Nie zamierza przecież robić sobie haremu z kosmitek.
Perła! Bill zaczął się lekko niepokoić. Zwiedzanie zwiedzaniem, ale gdzie ona się podziewa? W końcu postanowił zaprzestać głaskania i odezwać się do Perełki:
-Wiesz co? Różowej coś długo nie ma. Powinniśmy jej może poszukać…
Kiedy tylko Perełka wstała zmotywowana do poszukiwań, do środka domostwa weszła… Perła, ale nie Różowa, lecz Biała. Ma na głowę założone okulary przeciwsłoneczne, a także jest ubrana w skórzaną kurtkę.
-Witam. Martwiliście się?
Perła podeszła do Billa i się uśmiechnęła.
-Nie ważne, nie ważne. Nie martw się, długo by opowiadać. Wszystko w porządku. Po prostu… Trochę mnie wybieliło. Nawet mi to nie przeszkadza.-odpowiedziała neutralnym tonem.
Widok tego oka lekko nim wtrząsnął, jednak z całej siły powstrzymał się przed rozpamiętywaniem przeszłości. Zamiast tego nagle przytulił Różową, a właściwie to już Białą, Perłę.
-Martwiłem się o ciebie, wiesz?