Wszystkie moje wysiłki poszły na nic. Całe.moje życie okazało się niczym nie wartą stertą gruzu. Próbowałem pożyć z tymi kosmitkami, ale nawet one ode mnie uciekły… - Kontynuował, powoli się rozklejając.
A potem pojechałem na tą pustelnię… Wybudowałem się… Miałem spokój. Ale nawet sny zaczęła mi nawiedzać Żarówa! Żarówa i jej je**na stacja benzynowa! - Zapłakał.
Torturowała mnie, męczyła, zabrała schronienie! A ja jej nic nawet nie zrobiłem… Mogłem tam zostać i umrzeć, ale nie… Musiałem się wybrać do tego miasta! - Zaszlochał.
A tutaj tylko gorzej. Najpierw łamię se kości, tracę motocykl, prawie grzebią mnie żywcem… - Dalej się zwierzał, nawet nie uważając na to, czy Indianin go słucha. Co jakiś czas chował twarz w dłoniach, płacząc rzewnie.
-Pie**ole to. Nie chce mi się słuchać jak jakiś wariat mi coś bredzi o Źarówach i Bóg wie czym jeszcze. - powiedział naburmuszony, a następnie skierował do wyjścia.