Kiedy ludzie nie mieli książek, to bardziej martwili się o to, żeby nie zagryzło ich dzikie zwierzę albo żeby władca ich ludu nie postanowił zrobić sobie śmieszków heheszków i go zabić, bo może.
Teraz Arrow musi się tylko martwić, by coś go nie zagryzło i o potrzeby fizjologiczne. I to wszystko. Zero telefonów, innych ludzi, kurzu na parapecie, niedogrzanego burrito, zbyt gorącego burrito…