Your browser does not seem to support JavaScript. As a result, your viewing experience will be diminished, and you have been placed in read-only mode.
Please download a browser that supports JavaScript, or enable it if it's disabled (i.e. NoScript).
Jadeit poczuł, jak jego ciała zaczyna pokrywać ciekła stal. -Tutaj. - usłyszał za sobą.
-Mogłeś na drugi raz powiedzieć gdzie idziesz, Thanosie. Oszczędziłoby mi to kręcenie się po statku i czas. -rzekł, po czym odwrócił głowę do niego korzystając z faktu, że nie ma szkieletu. -“Zadanie” wykonane. Coś jeszcze?
Jak się okazało, wciąż odczuwa ból pływania w ciekłym żelazie, chociaż przebywa w powietrzu.
Owie. Czeka na odpowiedź.
Brak odpowiedzi.
-Uhm…Thanosie? Jakieś…uh, kolejne zlecenie?
Jadeit ma ochotę się skręcać z bólu.
Podziękuje. Spróbował “wyłączyć” czucie bólu.
Niby powinno się dać… Ale tym razem nie działa.
No to zachował kamienny wyraz twarzy. Jeśli myśli, że będzie się darł to się myli.
Cisza.
-Z tego co widzę, pewnie czekasz aż będę krzyczał z bólu. Bo jeśli tak to wybacz, ale to tylko łaskocze.
-No cóż, nie zamierzam przestać tak długo jak nie odpokutujesz swoich słów.
Wzruszył ramionami na tyle, ile mógł. -Sory.
Nie ustało.
-No co? Przeprosiłem. Więc…uh, zrobiłem już “pokutę”.
Brak jakichkolwiek zmian.
-Czy ty chcesz mnie w tym szajsie trzymać przez jakiś czas czy aż będę krzyczał z bólu?
-Nie. Przejdź się po okręcie i poszukaj pracy. - odpowiedział, a następnie odszedł. Ból nie ustał.
-A raczysz zdjąć ze mnie te gów…eh, nie ważne. -poofnął się i zregenerował się. There, done. Udał się po statku w celu poszukiwania jakiejś roboty.