Your browser does not seem to support JavaScript. As a result, your viewing experience will be diminished, and you have been placed in read-only mode.
Please download a browser that supports JavaScript, or enable it if it's disabled (i.e. NoScript).
Serpentyn lekko się ukłoniła, po czym zapytała się: -I jak, przyjacielu?
-Jesteś cudowną śpiewaczką, moja droga Serpentyn. W życiu nie słyszałem czegoś tak pięknego.
-Naprawdę ci się spodobało? Nigdy wcześniej nie śpiewałam…
-Bardzo. Masz głos jak anioł!
-Och, pochlebiasz mi, przyjacielu. - odezwała się wesoło i z gracją.
-Nawet nie wiem jak okazać Ci wdzięczność!
-Nie musisz tego robić, naprawdę.
-Muszę, // Synku muszę //, muszę. Innego wyjścia nie ma.
-Ale… jak chcesz mi podziękować?
-Już wiem jak. Podejdź do mnie Serpentyn.
Serpentyn wstała z kanapy i do niego spokojnie podpełzła.
Mistyk pokazał, by podeszła jeszcze bliżej.
Pełznie jeszcze bliżej, zastanawiając się, co też jej druh wykoncypował…
Mistyk nakazał, aby podeszła JESZCZE bliżej.
Podchodzi na tyle blisko, na ile to jest możliwe bez przekroczenia przestrzeni prywatnej.
O dziwo, Mistyk pokazuje, by podeszła bliżej.
Serpentyn nieco się dziwi, ale podchodzi bliżej. Co on takiego planuje?
Mistyk pokazał, żeby Serpentyn wyciągnęła coś z jego rękawa.
Serpentyn nieco niepewnie kieruje tam dłoń, po czym energicznie wyciąga z niej jej zawartość.
W środku jest piękny, złoty naszyjnik z cudownym szmaragdem na środku. -To dla Ciebie.