W tym przypadku Serpentyn może liczyć wyłącznie na swoją retorykę i łut szczęścia. Kto wie, może uczucie było odwzajemnione, niczym w tych kiczowatych opowieściach istot organicznych?
Te rozmyślenia przerwało jej przybycie prawdopodbnie naukowca. W celi zapaliło się bardzo jasne światło, dzięki czemu Serpentyn go zobaczyła bez problemu;
-Czyli to ty zamierzasz sobie eksperymentować na moim klejnocie, mistyku? - zapytała, coraz bardziej zadziwiona jego osobą - Po co? Co ci takiego to da?
-O, widzę, że znasz moje prawdziwe miano. - oznajmiła coraz bardziej zaintrygowana - Ale mniejsza o to. Co otrzymam w zamian za odpowiedzenie na te pytania?
-Cóż, nigdy nie posiadałam nóg, a więc nie mam porównania. - oznajmiła spokojnie - W każdym razie mogę powiedzieć, że dzięki niemu mogę poruszać się cicho i szybko. Do tego dzięki niemu jestem dosyć zwinna.
Mistyk dosłownie uniósł się w powietrze i podleciał do Serpentyn. Lewituje nad nią, leżąc na brzuchu.
-Czy posiadasz unikatowe zdolności typowe dla, za przeproszeniem, starszych Klejnotów?
Serepntyn była zaniepokojona tym aktem lewitacji, ale próbowała zachować zimną krew.
-Nie, nie posiadam. - odpowiedziała lekko drżącym głosem - Nie umiem nawet wytworzyć broni. Zgaduję, że moją unikatową zdolnością miała być ta wężowa forma.
-Tak. Zostałam stworzona na podobieństwo organicznej samicy. Więc chyba w umyśle też jestem samicą. - odpowiedziała, wciąż ze zdziwieniem patrząc na mistyka. Przecież istoty organiczne bez skrzydeł bądź pojazdów nie mogą latać.
-Nie. Odczuwam go w takim samym stopniu co inni. - odpowiedziała, po czym zaraz dodała - Mistyku, mimo mojej formy jestem zwyczajnym, arystokratycznym Klejnotem. Nie uświadczysz u mnie aberracji.