Your browser does not seem to support JavaScript. As a result, your viewing experience will be diminished, and you have been placed in read-only mode.
Please download a browser that supports JavaScript, or enable it if it's disabled (i.e. NoScript).
// Wiedziałem.// Woj: Topazy dotarły do Perły. Ale będzie przedstawienie! Kor: Diament nie miała czasu na przypominanie sobie czegokolwiek. Poczuła na ramionach mocarny chwyt. To musi być Topaz.
Odwróciła się w ich stronę polowi. -Tak?
Woj: Tak, to fuzja dwóch Topazów. -Idziesz z nami.
-A nie wy ze mną?
Kor: -Dobra, koniec.-odpowiedziała Topaz, a następnie podniosła Perłę i położyła ją sobie na ramię, jak worek ziemniaków.
Westchnęła. -Nie wiecie, kim jestem.
Kor: Topazy milczą i niosą Czarną w stronę tamtej Szmaragd.
-Hej, co myślicie, hm? Dlaczego niby mnie miałyście zatrzymać, co?
Kor: -Za zakłócanie porządku na statku i bycie defektem.
-Ja defektem? JA DEFEKTEM?!?!?! TO ŻE ZOSTAŁAMZAPROJEKTOWANA INACZEJ NIE OZNACZA, ŻE JESTEM DEFEKTEM!!!
Kor: Topaz przytrzasnęła Perle w pozbawioną ust buzię. -Cicho.
-Nie będę cicho.
Kor: Perła dostała po twarzy znowu. To bolało.
-Jeszcze raz spróbujesz, a pożałujesz.
Topaz zignorowała Perłę i niesie ją w kierunku wyjścia ze statku.
"Eh… A ja tutaj chciałam pójść.
Kor: Mogła się nie odzywać, nie dostałaby po twarzy.
Najpierw mogła się jej pytać. Aj waj.
Kor: No cóż… Przynajmniej nikt nie odkrył jej prawdziwej tożsamości.
Jak na razie. Słyszała komentarze o kodzie… A przecież to zwykły binarny…