Your browser does not seem to support JavaScript. As a result, your viewing experience will be diminished, and you have been placed in read-only mode.
Please download a browser that supports JavaScript, or enable it if it's disabled (i.e. NoScript).
A więc timeskip. Czeka aż ta się zregeneruje.
Bizmut zaczyna się regenerować.
Cierpliwie czeka.
Bizmut się zregenerowała. Stoi sztywno i się nie rusza.
-Uhm…wszystko ok?
Bizmut nie odpowiedziała.
Pomachał jej dłonią przed oczyma. -Halo, ziemia do Bizmut!
Bizmut się przewróciła jak posąg.
Podbiegł do niej i kucnął. Potrząsnął nią. -Bizmut, cholera, otrząśnij się!
Bizmut się nie rusza.
Wymierzył dłoń do spoliczkowania, po czym zebrał w sobie całą siłę i sprzedał jej najmocniejszego liścia jakiego umiał.
Forsteryt boli dłoń jak cholera.
Wymierzył jej cios z piąstki w oko. To powinno ją zaboleć i ocucić z transu.
Pięść Forsterytu się odbiła, jakby uderzył w metal.
-Da hell? -próbował ją w każdy sposób ją zbudzić z transu.
Nach.
-Ej, Tanzanicie, pozwolisz tu?
Tanzanit podchodzi bez słowa do tej dwójki.
-Bizmut z nieznanych przyczyn…jest jak posąg. Ni mrugnie, ni drgnie, ni piśnie słowa. Wiesz, co na to poradzić?
-Nie mam pojęcia. Kopnąć ją w ryj?