Your browser does not seem to support JavaScript. As a result, your viewing experience will be diminished, and you have been placed in read-only mode.
Please download a browser that supports JavaScript, or enable it if it's disabled (i.e. NoScript).
Killer: Śmiechom nie ma końca. Kor: “No… Dobrze.”
“Dziękuję.”
Kor: Czarna usłyszała za sobą świat.
Spojrzała się tam.
A Forsteryt usiłuje zastopować tą karuzelę śmiechu. STOP
Kor: Popękany na wiele części młot Czarnej oraz Grungir. Killer: Nie udało się.
Wzięła młot w ręce. -Biedaku…
Dalej próbuje, aż się uda zniwelować łaskotki.
Kor: “Tak, to ja.” Killer: Łaskotek nie ma… ALE TERAZ TO KU*WA JAKBY KTOŚ MU POWOLI ROZRYWAŁ GŁOWĘ NA STRZĘPY!
-Nie przewidziałam tego.
OSZ KU*WA I N S T A N T R E G R E T
Kor: “W porządku, nikogo nie winię.” Killer: KU*WAAAAAA
Przydroczyła go do pasa.
OOOOOSZ W PI*DUUUUUUU
Kor: A raczej największy kawałek. Killer: AAAAAAAAAAA
Resztę schowała do klejnotu. -Grungirze, ruszamy spowrotem do Nowego Jorku. - sprawdziła, czy ma na sovie zbroję.
Kiedy ten ból minął na tyle, by mógł funkcjonować w miarę normalnie to zaczekał, aż wyląduje na tym pierścieniu. Daleko jeszcze?
Kor: Tak, ma na sobie zbroję. Grungir się wyprostował. Killer: Ból jak na razie nie mija, a wręcz się wzmacnia.
Wyciągnęła rękę, chyba wiadomo, po co.
Chwycił się za głowę…a raczej za wizjer. Cholera, cholera…