Your browser does not seem to support JavaScript. As a result, your viewing experience will be diminished, and you have been placed in read-only mode.
Please download a browser that supports JavaScript, or enable it if it's disabled (i.e. NoScript).
Gdyby tak było, to by nie został przemieniony w… To. Ale zawsze warto spróbować.
“Ej, Duszo, przypomniało mi się o czymś. Pamiętasz jak uwolniłem stanowczą część z was, nie? No, to chyba mi nadal wisicie dług wdzięczności za to.”
Brak odpowiedzi.
Chyba ona…niezbyt lubi prawdę.
Albo ignoruje to co jest dla niej niewygodne.
Czyli nieprzyjmowanie do faktów prawdy. “Jeśli nie odpowiesz to będę to tak długo mówił aż odpowiesz. Więc lepiej odpowiedz, jesteś tu?”
Forsteryt usłyszał w głowie znudzone westchnięcie.
“Czyli jesteś. No, to przejdźmy do rzeczy. Jako, iż wisicie mi dług wdzięczności…hm…to chciałbym powrócić do swojej dawnej formy przed zostaniem tym czymś.”
“Spiepszaj.”
“Wisisz mi przysługę. A przysługa to przysługa.”
“Nie słyszałeś, co powiedziałam?”
“A ty nie słyszałaś, co rzekłem? Obietnica to obietnica. I nie ma “bo nie”, trzeba było o tym nie mówić.”
“Mam ważniejsze rzeczy do robienia niż zajmowanie się podrzędną formą życia taką jak ty.”
“Robienie z galaktyk swetrów? Jak tak to spadaj, kłamco.”
“Z przyjemnością.”
[Burczący, cichy bełkot w jego języku sygnalizujący wku*w] Idzie dalej, aż na coś się nadzieje.
Więcej blach, więcej śmierci…
I więcej nud. Idzie dalej wgłąb
Nagle usłyszał z okolic jakieś takie dziwne… Charczenie…
Rozejrzał się, co to za skutwisyn charczy.