Your browser does not seem to support JavaScript. As a result, your viewing experience will be diminished, and you have been placed in read-only mode.
Please download a browser that supports JavaScript, or enable it if it's disabled (i.e. NoScript).
Tanzanit wróciła w pełnym pancerzu. -Pieścisz swoją Perłę?
-Czasem nawet Perły zasługują na nieco pieszczot. -rzekł i przestał ją pieścić. -Gotowe?
T: -Tak, tak, gotowe.
Bzym w trójkę do Stevena.
CIUUU
Zjawił się z powrotem na pokładzie statku. Rozejrzał się za Tanzanitem.
Tanzanit siedzi na fotelu kapitana i patrzy na Forsteryt.
Podszedł do niej. -Cześć, Tanzanicie. -przytulił ją krótko na powitanie.
Tanzanit się uśmiechnęła. -Cześć, skarbie.
-Patrz, co znowu umiem. -rzekł i stworzył w dłoniach bańkę rozmiarów przeciętnego kubka.
-Fajnie.-powiedziała Tanzanit obojętnie.
-Przynajmniej już wiem, że raczej regeneruję energię życiową. Czyli…chyba za jakiś czas sam powinienem odzyskać dawną formę.
-Miejmy nadzieję. Czuję się dziwnie, przytulając Ciebie w formie Perydotu.
-Ja szczerze to…też się troszkę nieswojo czuję sięgając ci do pasa.
Tanzanit poklepała Forsteryt po trójkątnych włosach.
-Biała niby mówiła, że jestem bardzo symetryczny. Pluję na tą symetryczność jeśli mam wyglądać jak jakiś durny Perydot.
-Zgadzam się z tobą. Nienawidzę Perydotów, są małe, tępe i wredne.
//Ona chyba nie widziała Perydotu pierwszel lub trzeciej Ery! Ale wredne są i tak.
-Ta. Tylko strach i groźby mogą je czegoś nauczyć.
-Małe, wredne grudy…