Your browser does not seem to support JavaScript. As a result, your viewing experience will be diminished, and you have been placed in read-only mode.
Please download a browser that supports JavaScript, or enable it if it's disabled (i.e. NoScript).
A on też go przytulił. Nie tyka jego świetlistej formy, także nici ze śmiania się. -No wiem, stęskniłeś się…
No niestety, takie życie. Żeluś zabulgotał wesoło.
-Kto tu jest uroczym Żelusiem? Ty jesteś, ty!
Gul gul gul.
Przytulił Żelusia nieco mocniej.
Biedny Żeluś, nie może rozśmieszyć Jadeitu…
Ale może go tulić swoją szlamową powierzchnią. I dostawać różne słodkości.
Ale nie może go rozśmieszyć.
Eh, ewentualnie Jadeit znajdzie jakiś żrący kwas który spali jego ciało od pasa w dół i się wyrwie.
Zakładając, że jakiś kwas jest w stanie zniszczyć tą puszkę.
Na pewno jakiś istnieje. Na pewno.
No właśnie nie ma pewności…
Eh, kij z tym. Usiadł oparty o ścianę z Żelusiem na udach.
A Perła stoi sztywno przy ścianie i się temu przypatruje.
-Jeśli Perło chcesz to możesz sobie usiąść.
-Nie dziękuję, postoję, muszę być czujna.
-Perło, spokojnie. Nic nam nie grozi na tej planecie.
-Są tu dzikie zwierzęta i inne Klejnoty, Mój Jadeicie.
-Daj spokój, tamta dwójka jest niegroźna. A co do zwierząt to jest prosty trik na to. -rzekł, po czym wstał, wziął i z tamtej ziemii którą wykopał zasklepił tak by nic nie weszło ani nie wyszło ale by było światło. -I…już.
-No… Dobrze. Ale teraz tu niestety trochę ciemnia, Mój Jadeicie. Szkoda, że nie mam mocy związanych ze światłem.