Your browser does not seem to support JavaScript. As a result, your viewing experience will be diminished, and you have been placed in read-only mode.
Please download a browser that supports JavaScript, or enable it if it's disabled (i.e. NoScript).
-Rozumiem. Ał…-jęknął z bólu cicho. Ból nie popuszcza.
Perła zaczęła masować Jadeit po całym ciele.
Westchnął. -Chyba jestem złym właścicielem…
Perła zaczęła całować Jadeit po każdym atomie.
Łaskocze go to. Chichocze. -C-Co ty robisz?
-Poprawiam twój humor, Mój Jadeicie?
-T-tak, j-jak najbardziej! -rzekł, chichocząc mocniej.
Perła przytuliła Jadeit. -Już nie jesteś na mnie zły, Mój Jadeicie?-spytała się ze skruchą w głosie.
-Nie, skądże. Nawet nie wściekłem się. -przytulił ją i głaszcze po plecach.
-Dobrze, Mój Jadeicie. Nie mówiłam do tej pory o moich problemach z pamięcią.
-Oh…biedulka. -głaszcze ją dalej.
A Perła się rumieni.
-Czemu mi wcześniej o tym nie powiedziałaś, że…cóż…zapominasz?
-Może Ci się to wydać zabawne, Mój Jadeicie, ale… Zapomniałam tego powiedzieć.
-…będę chyba musiał rozpocząć na tobie terapię lekami, byś już nie miała sklerozy, nie?
-Ale… Na Klejnoty nie działają leki. To pewnie defekt klejnotu.
-To…modyfikacja genetyczna, by zlikwidować ten defekt. Każdy ma wzór DNA, nawet ja czy ty.
-Ależ Mój Jadeicie, Klejnoty to syntetyczne istoty żywe. Nie mamy prawa mieć DNA.
-O mamo…ale uznajmy, że chodzi mi o modyfikację twojego Klejnotu by wyplenić z ciebie ten defekt.
-Tak… To już wydaję się mieć większy sens, Mój Jadeicie.