Your browser does not seem to support JavaScript. As a result, your viewing experience will be diminished, and you have been placed in read-only mode.
Please download a browser that supports JavaScript, or enable it if it's disabled (i.e. NoScript).
Perła podąża posłusznie za swoim panem, rozglądając się dookoła.
Idzie dalej ku swemu celu przez korytarze, które dzięki zabarwieniu farby ścian i oświetleniu wyglądają, jakby były z Piekła rodem.
Dzięki temu można śmiać z pacjentów, którzy myślą, że umarli i wylądowali w piekle.
Ta. Bo nie możesz trafić do Piekła jak już w nim jesteś, nie? Idą dalej do sali.
Już dotarli. Czas wyleczyć Perłę z tej sklerozy.
-Perło, jak możesz, położysz się na stół operacyjny? Zaraz wrócę. -rzekł, po czym poszedł po odpowiednie do jego zadania narzędzia.
Perła podeszła do stołu i niepewnie się na nim położyła. Jakie są to narzędzia?
Różnorakie lasery.
Czym się od siebie różnią?
Kolorem, grubością wiązki światła, zastosowaniem (oczywiście medycznym)…ogólnie takie rzeczy.
A jak będzie wyglądał przebieg tego zabiegu?
No…stosowanie w opowiedniej kolejności laserów na jej Klejnocie.
No więc, chyba pora zaczynać, co nie?
Owszem. Po wzięciu potrzebnych narzędzi wrócił do Perły i pierwsze co to wstrzyknął jej w okolice Klejnotu substancję działającą na Klejnoty jak narkoza na ludzi.
Jakim cudem to działa, skoro Klejnoty nie mają nawet mózgów?
Oj…moment…chybił. Wprowadził ostrożnie kolejny zastrzyk w Klejnot Perły, tym razem z innej strzykawki z tą samą substancją.
A na jakiej zasadzie działa ta substancja?
Mianowicie, poofa Klejnot.
No, nie mogłeś tak od razu?! Perła poofnęła.
I przystąpił do operacji.