A może pozwoli poleżeć mu na tych perfekcyjnie smukłych nogach? Albo ona zaskoczy go zachowaniem, które zupełnie nie pasuje do jej wizerunku niewzruszonej służbistki?
Możliwości jest bardzo wiele, zaś wymyślenie ich wszystkich ogranicza Deweyowi tylko jego własna wyobraźnia.
Dewey odwzajemnił uśmiech i także spoczął na ziemi. Chwilę potem dodał poważniej.
-Cóż, jeśli chcesz wiedzieć, to przed chwilą mimowolnie rozmarzyłem się o… pewnych osobach.
Zastanowił się przez chwilę:
-Hmm, może brakuje mi miłości? Czułości? Sympatii innych? A może zwyczajnego szacunku od drugiej osoby, która szanuje mnie za to, kim naprawdę jestem? -odpowiedział.
Różowa się zdziwiła.
-Przecież Cię szanuję za to kim jesteś! Uwolniłeś mnie od Białego Diamentu, przywróciłeś do życia i traktowałeś lepiej niż ktokolwiek wcześniej!
-Wiem o tym. Lecz przez większość mojego życia nie dawałem żadnego powodu, by mnie szanować. O szczerej miłości nie wspominając. Chyba to cały czas mnie dręczy, mimo wielu zmian od tamtego czasu…