Your browser does not seem to support JavaScript. As a result, your viewing experience will be diminished, and you have been placed in read-only mode.
Please download a browser that supports JavaScript, or enable it if it's disabled (i.e. NoScript).
-Potwór ziejący ogniem?-powiedziała wesołym i drwiącym tonem Perełka.
-Bardzo zimno. Ktoś milszy. I mniej potworny - mówił radośnie, wciąż zasłaniając jej oczy.
-Hmm… Niebieski Diament?-powiedziała Perełka, śmiejąc się.
Dewey również się zaśmiał, przypominając sobie Pańcię. -Ten ktoś również ma małą, cudowną Perełkę, lecz jest bardziej organiczny.
-Mój Pan, Mój Panie!-powiedziała szczęśliwa Perełka, odwróciła się i przytuliła do Billa.
Bill odwzajemnił uścisk i pocałował ją w policzek. -Perełko, wracamy już do domu. - powiedział spokojnie, wciąż patrząc się na swoją służkę.
-Nie możemy zostać jeszcze troooochęęę?-powiedziała Perełka błagalnym tonem.
-A co chcesz tu jeszcze porobić, Perełko?
-Jeść truskawki, Mój Panie.
-Tylko tyle? A coś jeszcze? - zapytał się wesoło.
-I dotykać wody, Mój Panie.
-No dobrze. Zostaniemy jeszcze trochę. Ale tylko trochę! - powiedział, po czym zdjął buty, podciągnął nogawki i zaczął sobie moczyć stopy w rzecze.
Woda jest całkiem ciepła. Perełka chlapie się na całego.
Bill wesoło obserwuje, jak jego urocza Perełka jest szczęśliwa, mogąc się bawić.
Perełka ochlapala trochę Billa.
Nic sobie z tego nie zrobił. Niech się bawi, jak może. Garnitur zawsze może wysuszyć…
Perła zmieniła się w pelikana i nabrała wody do dzioba. Chyba wiadomo co zamierza zrobić.
-O nie! Nie dam się! - krzyknął radośnie, po czym złapał za buty i zaczął pierzchać stąd, gdzie pieprz rośnie.
Perełkolikan leci za Billem z wodą w dziobie.
Nadal ucieka, uważając, by nie potknąć o żadny wystający korzeń czy broń. Przecież ucieka z gołymi stopami niczym ten starszy podróżnik z Polski.