Your browser does not seem to support JavaScript. As a result, your viewing experience will be diminished, and you have been placed in read-only mode.
Please download a browser that supports JavaScript, or enable it if it's disabled (i.e. NoScript).
Banda idiotycznych grud. Wykonuje swoją pracę.
Za powiedzenie tego na głos zostałby roztrzaskany.
Myślić nikt mu nie zabroni.
Jak na razie…
… Dalej wykonuje co miał robić.
Trochę to potrwa, ma wytrzeć podłogę w całej bazie.
I co z tego? Dalej czyści podłogę w całej bazie.
Jakoś mu to idzie…
Jest wewnętrznie wściekły na dowództwo, że traktują go jak swojego rodzaju woźnego. Ale…co poradzić. Nic nie poradzisz, a debilowi nie przegadasz. Chyba, że mu zagrozisz śmiercią. Czyści dalej.
Z tym, że w tym przypadku, to Dementoid by otrzymał groźbę śmierci i jej spełnienie.
Prędzej by osobiście roztrzaskał Diamenty niż zginął z ich ręki. Wystarczy celować w ich klejnoty i zasypać je rakietami.
No cóż… Akurat w stronę Dementoidu zmierza jeden z najważniejszych ważniaków z dowództwa.
Udaje, że go nie zauważył i dalej pucuje podłogę.
Kiedy dowódca przechodził, splunął na Dementoid, zaśmiał się i poszedł dalej.
Tego to za wiele. -TE, UWAŻAJ NA KOGO PLU- -zobaczył że to dowódca. -…JESZ?
Dementoid dostał kopa w mordę.
Padł na podłogę od kopa. Spróbował wstać.
Dementoid dostał drugiego kopa. I trzeciego. I czwartego. Po tym dowódca poszedł dalej.
Trząsł się z bólu. Z tego samego powodu nie był też zdolny do wstania.
Fakt, ledwo może się ruszyć.