-Nigdy nic nie wiadomo. Może wcześniej spotkają Stevena, którego polubią, a tym samym nabiorą także większego szacunku do naszego, znaczy mojego, gatunku?
Dewey był zaskoczony. Jego reakcja mogła wydawać się dośc przesadzona, ale była prawdziwa.
-Ale no… Przecież… Ty wyglądasz… Masz wszystko na swoim… Jeszcze mówisz jak… Czy to oznacza, że jestem… -mamrotał, jednocześnie wymachując rękami wokół jej postaci.