-Chodziło mi o to, że od czasu twojego porwania przez Klejnoty stałeś się bardziej dojrzały i zwalczyłeś swoje wady. To się po prostu ceni. - perorował niczym wujek dający rady swojemu bratankowi.
Był z tego zadowolony, choć najchętniej to on chciałby się tak przytulać do Niebieskiej. Lub Żółtej. Aż pogrążył sie w marzeniach o Żółtej nagradzającej go pieszczotami za dobre i posłuszne zachowanie.
Jego wyobraźnia poszła o krok dalej. Zaczął sobie wyobrażać, jakby to bylo się z nią całować. Pogrążył się w tych fantazjach, czując się jeszcze szczęśliwszym człowiekiem.
Marzenia to marzenia, nie? Zamiast się zastanawiać nad swoją wątłą kondycją moralną, Bill najzwyczajniej w świecie oddawał się wyimaginowanym pocałunkom z równie efemeryczną Żółtą Diament.
Jego wszeteczna wyobraźnia pomniejszyła Żółtą do ludzkich rozmiarów, by mógł swobodnie i bez większych problemów się z nią obściskiwać. Kiedy Diament się skurczyła, Bill ponowił bezeceństwa.
To prawda, choć zdaniem Billa nic nie zastąpi realnych czułości z olbrzymkami. Aż szkoda, że najpewniej do aż takich czułości z Diamentami nigdy nie dojdzie, ale co mógł na to poradzić?
Trzeba po prostu poczekać na spotkanie - pomyślał sobie, po czym przestał marzyć o Żółtej. Zamiast tego wyobrażał sobie spokojną starość ze swoją Perełką u boku.