Your browser does not seem to support JavaScript. As a result, your viewing experience will be diminished, and you have been placed in read-only mode.
Please download a browser that supports JavaScript, or enable it if it's disabled (i.e. NoScript).
Jęczał z bólu. Niech już to dobiegnie końca. Niech się obudzi…
Dalej cierpi i słyszy śmiech Białego Diamentu.
Pomocy…- Wyjęczał bezsilnie: Błagam, pomocy…-
Dalsza część agonii i śmiechu Diamentu.
Chciał się obudzić. Niczego innego nie chciał.
Nie. -Nie próbuj, złotko…
Czemu?! Czemu to robisz?! - Zaczął wrzeszczeć. Zapomniał, że to tylko sen.
-Ponieważ potrafię. Sny istot organicznych są… Ciekawe.
Nie lepiej byłoby Ci…upiększać je? - Wycharczał.
-Nie. Zwiększony ból przez chwilę.
Krzyczał z bólu. Nikt mu nie przyjdzie na pomoc. Ile czasu może trwać sen?!
Tyle ile Biały Diament chce. -Hahaahaha. Ludzie-co Mój Promyczek w nich widzi? Tacy słabi, tacy głupi…
Słuchał tyrady.
-Nawet nie potraficie ode mnie uciec.
Przynajmniej mamy uczucia, cholero. - Warknął.
-Ja też je mam. Tylko, że w bardziej użytecznej formie.
Udowodnij. Uczyń mnie szczęśliwym. Jeżeli masz emocje, potrafisz to. -
Diament niweluje cały ból. I go przytula do swojego klejnotu, który go od razu uspokaja.
Był uspokojony. Jednak nie był szczęśliwy.
Diament daje mu uczucie przytulania do Zoey i miłości.