Kanonierka "Hachi"
-
Nieco pomogło, ale i tak najlepszym rozwiązaniem w tej chwili, bo nikt tu chyba nie ma żadnych leków na chorobę morską, jest pójście spać i liczenie, że podczas snu nie będziesz mieć ochoty na zwrócenie kolacji i reszty zawartości żołądka.
-
Tak więc zrobił.
-
Spało Ci się dobrze, ale gdy wstałeś, niebo było jeszcze ciemne. Twoje najgorsze obawy spełniły się i czułeś, jak oba zjedzone na pokładzie posiłki oraz kilka kostek czekolady próbują wydostać się z Twojego żołądka… Lepiej nie denerwować piratów rzyganiem na pokład ani tracić czasu na jego mycie, więc pora, aby sprawdzić, jak dobry jesteś w biegu na krótki dystans, do burty, przy ograniczonym czasie.
-
Zaczął więc biec do burty, próbując jednocześnie się nie zrzygać.
-
Udało Ci się dotrzymać częściowo strawiony pokarm, żółć i tego typu przyjemności do samej burty, a później wszystko to wylało się z Ciebie wprost do morza. Gdy było już po wszystkim, czułeś się nieco lepiej, choć pozostał nieprzyjemny posmak w ustach, a lekka bryza koiła Twój stan, a samym okrętem przestało już kołysać, morze się uspokoiło.
-
Przetarł swoje usta lewym rękawem.
- Jebana choroba morska. - pomyślał zdenerwowany, chociaż pewnie nie będzie to najgorszą rzeczą, jaka mu się przytrafi na morzu. Poszedł do swojej kajuty i próbował pozbyć się posmaku za pomocą wody. -
Zrobiłeś tylko kilka kroków, bo wtedy księżyc wychylił się zza chmur, a jego blask oblał Ciebie, pokład i dziwne, mokre ślady tuż obok. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że były mniejsze, niż odciski stóp ludzi, zdawały się mieć swój początek przy burcie, a do tego, po bliższym przyjrzeniu, dostrzegłeś coś jakby błonę pławną czy ślad płetwy pomiędzy nimi…
-
- Co to kurwa jest?! - pomyślał zdenerwowany i wyjął z pochwy swoją katanę, po czym jak najostrożniej zaczął iść tropem śladów.
-
Prowadziły pod pokład. Idąc ich tropem znalazłeś jeszcze całe rządy kolejnych płetwiastych stóp, wszystkie zawsze prowadziły z tego samego kierunku, zza burty.
-
Natychmiast ruszył do swej kajuty, chcąc sprawdzić, czy wszystko z wilkiem jest w porządku, a przy okazji, by wziąć naginatę.
-
Wszystko było w jak najlepszym porządku, tajemnicze ślady nie prowadziły do Twojej kwatery.
-
Wziął naginatę i obudził swojego wilka, jeśli ten śpi.
- Chodź, stary druhu, będziesz mi potrzebny. - odparł do wilka. -
Nawet jeśli zrozumiał, to wciąż był zbyt słaby, aby przydać Ci się w jakikolwiek sposób, chyba że interesuje Cię użycie go w roli wabika, co raczej nie skończy się dla niego dobrze.
-
W takim razie niech wilk zostanie. Jeśli on jest za słaby na to, żeby mu pomóc w walce, to weźmie harpuny, żeby walczyć z przeciwnikiem na dystans. Gdy wziął już wszystkie harpuny, które zabrał ze wcześniej splądrowanego statku, ruszył dalej za śladami płetw.
-
//Z góry mówię, że niewiele Ci się przydadzą.//
Gdy tylko opuściłeś kajutę, usłyszałeś wrzaski zdziwienia, wściekłości czy nawet przerażania, a potem odbezpieczaną broń palną i huk wystrzałów. Najwidoczniej inni już spotkali nowe zagrożenie i postanowili zająć się nim tak, jak każdym innym. -
Udał się w kierunku, z którego usłyszał strzały, żeby pomóc załodze kanonierki.
-
Piraci bronili się głównie w swoich kajutach, w których spało zwykle kilka osób, jednak zauważyłeś kolejne ślady, mokre już nie tylko od wody, ale i krwi. Wkroczywszy do pierwszego z pomieszczeń, zastałeś czterech swoich kompanów, wszystkich martwych, z poderżniętymi gardłami, ranami ciętymi na ciałach czy szramami po pazurach. Nie wyglądało to dobrze, podobnie jak niedobrze brzmiały ryki tych stworzeń z pobliża.
-
Wyciągnął jeden z harpunów i rzucił go w kierunku ryków, mając nadzieję, że trafi przynajmniej jednego z tych potworów.
-
Trafiłeś czy nie, na pewno jakiś efekt odniosłeś, bo ryki nasiliły się i po chwili w Twoją stronę rzuciło się trzech przeciwników, o których już wcześniej słyszałeś: Ryboludzie. Tylko jeden uzbrojony był w prymitywną włócznię z kawałka drewna i naostrzonego fragmentu jakiegoś złomu, pozostali mieli tylko swoje kły i pazury, jednak byli wściekli i liczniejsi. Szanse masz tylko dlatego, że nie jesteście w wodzie, wtedy byłbyś już zapewne martwy.
-
Wziął swoją naginatę pod pachę i zaszarżował w stronę ryboczłeka z włócznią. Jeśli włócznik zostanie obalony, to Junichiro wyciągnie katanę i zacznie wykonywać cięcia w kierunku pozostałych Ryboludzi.