Kanonierka "Hachi"
-
Zrobiłeś tylko kilka kroków, bo wtedy księżyc wychylił się zza chmur, a jego blask oblał Ciebie, pokład i dziwne, mokre ślady tuż obok. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że były mniejsze, niż odciski stóp ludzi, zdawały się mieć swój początek przy burcie, a do tego, po bliższym przyjrzeniu, dostrzegłeś coś jakby błonę pławną czy ślad płetwy pomiędzy nimi…
-
- Co to kurwa jest?! - pomyślał zdenerwowany i wyjął z pochwy swoją katanę, po czym jak najostrożniej zaczął iść tropem śladów.
-
Prowadziły pod pokład. Idąc ich tropem znalazłeś jeszcze całe rządy kolejnych płetwiastych stóp, wszystkie zawsze prowadziły z tego samego kierunku, zza burty.
-
Natychmiast ruszył do swej kajuty, chcąc sprawdzić, czy wszystko z wilkiem jest w porządku, a przy okazji, by wziąć naginatę.
-
Wszystko było w jak najlepszym porządku, tajemnicze ślady nie prowadziły do Twojej kwatery.
-
Wziął naginatę i obudził swojego wilka, jeśli ten śpi.
- Chodź, stary druhu, będziesz mi potrzebny. - odparł do wilka. -
Nawet jeśli zrozumiał, to wciąż był zbyt słaby, aby przydać Ci się w jakikolwiek sposób, chyba że interesuje Cię użycie go w roli wabika, co raczej nie skończy się dla niego dobrze.
-
W takim razie niech wilk zostanie. Jeśli on jest za słaby na to, żeby mu pomóc w walce, to weźmie harpuny, żeby walczyć z przeciwnikiem na dystans. Gdy wziął już wszystkie harpuny, które zabrał ze wcześniej splądrowanego statku, ruszył dalej za śladami płetw.
-
//Z góry mówię, że niewiele Ci się przydadzą.//
Gdy tylko opuściłeś kajutę, usłyszałeś wrzaski zdziwienia, wściekłości czy nawet przerażania, a potem odbezpieczaną broń palną i huk wystrzałów. Najwidoczniej inni już spotkali nowe zagrożenie i postanowili zająć się nim tak, jak każdym innym. -
Udał się w kierunku, z którego usłyszał strzały, żeby pomóc załodze kanonierki.
-
Piraci bronili się głównie w swoich kajutach, w których spało zwykle kilka osób, jednak zauważyłeś kolejne ślady, mokre już nie tylko od wody, ale i krwi. Wkroczywszy do pierwszego z pomieszczeń, zastałeś czterech swoich kompanów, wszystkich martwych, z poderżniętymi gardłami, ranami ciętymi na ciałach czy szramami po pazurach. Nie wyglądało to dobrze, podobnie jak niedobrze brzmiały ryki tych stworzeń z pobliża.
-
Wyciągnął jeden z harpunów i rzucił go w kierunku ryków, mając nadzieję, że trafi przynajmniej jednego z tych potworów.
-
Trafiłeś czy nie, na pewno jakiś efekt odniosłeś, bo ryki nasiliły się i po chwili w Twoją stronę rzuciło się trzech przeciwników, o których już wcześniej słyszałeś: Ryboludzie. Tylko jeden uzbrojony był w prymitywną włócznię z kawałka drewna i naostrzonego fragmentu jakiegoś złomu, pozostali mieli tylko swoje kły i pazury, jednak byli wściekli i liczniejsi. Szanse masz tylko dlatego, że nie jesteście w wodzie, wtedy byłbyś już zapewne martwy.
-
Wziął swoją naginatę pod pachę i zaszarżował w stronę ryboczłeka z włócznią. Jeśli włócznik zostanie obalony, to Junichiro wyciągnie katanę i zacznie wykonywać cięcia w kierunku pozostałych Ryboludzi.
-
Cel nie był zbyt szybki czy zwinny, a przynajmniej poza wodą, do tego inteligencją też nie błyszczał, więc bez trudu nadziałeś go na swoją broń, ale w tym czasie pozostałe potworki rzuciły się na Ciebie, boleśnie drapiąc i kąsając ręce oraz nogi.
-
Spróbował wyjąć swoją katanę, żeby odciąć obydwu Ryboludziom głowy. Musi zareagować szybko, jeśli nie chce zostać pokarmem dla tych potworów.
-
Udało się, chociaż opłaciłeś to licznymi, piekącymi, drobnymi ranami, które same z siebie nie są groźne, ale odkażenie ich po bitwie będzie raczej punktem obowiązkowym programu.
-
Podniósł się, schował katanę, wziął naginatę i dalej przeszukiwał kanonierkę. Chciał wiedzieć, ilu Ryboludzi jeszcze zostało i ilu ludzi zginęło.
-
Martwych policzycie raczej po bitwie, Ryboludzi już prędzej, bo dźwięki walki oraz zapach krwi, Twojej i ich współbraci, zwabił do Ciebie całkiem pokaźną grupę, liczącą około tuzin tych pokracznych stworków. Szczęśliwie tylko dwa miały broń, jeden używał skróconego, odpowiedniego do jego rozmiarów, harpuna, a drugi wyposażony był w prostą maczugę nabijaną złomem, kamieniami i muszlami. Wydawali się nawet dość inteligentni, zamiast ruszyć na Ciebie biegiem, zostali z tyłu, a dziesięć pozostałych stworów rzuciło się naprzód z rykiem przypominającym bulgotanie wody w gardle podczas mycia zębów.
-
Spróbował zabić część Ryboludzi biegnących w jego stronę, rzucając resztę swoich harpunów w ich kierunku, a kiedy skończyły mu się harpuny, przygotował swoją naginatę do walki przeciwko tym potworom.