Stacja Badawcza OSCORPu [ARKTYKA, ZIEMIA]
-
Prowadzona i finansowana przez korporacje OSCORP stacja badawcza na środku mroźnej Arktyki. Ze względu na jej lokacje na odosobnieniu jest to wręcz idealna lokacja do przechowania mniej legalnych własności korporacji. Oczywiście nie żeby takie istniały, prawda? Do tego z zewnątrz wygląda bardzo niepozornie, co rekompensowane jest zdecydowanie bardziej rozbudowanym podziemnym, a raczej podlodowośniegowym, w tym przypadku, kompleksem.
-
Larimar właśnie powoli odzyskuje częściowo świadomość po zostaniu zmrożoną, wyjątkowo w brew jej, w mrozie bezlitosnej Arktyki. Może poczuć, że jest zakuta w bryłę lodu, z której standardowo mogłaby się wyrwać naprawdę bez jakichkolwiek większych problemów niż pomyślenie o tym… Ale teraz kwestią jest również to, że nie wie gdzie jest, jakie jest jest otoczenie oraz to, że jest dość osłabiona po wypadku. Przez mroźną, pół przeźroczystą warstwę twardego lodu którą jest, widzi 3 humanoidalne sylwetki o dwóch kończynach górnych i dolnych, kręcące się intensywnie dookoła bryły lodu. Po chwili jedna z nich zbliżyła się z nieokreślonymi narzędziami. Następne co Larimar poczuła i zobaczyła to ta istota, próbująca użyć owych narzędzi do rozbicia bryły lodu w której jest owa kosmiczna zabójczyni.
-
Humanoidalne sylwetki…
Kończyny górne i dolne…
Chęć jej wydostania…
Larimar nie potrzeba zbyt wiele czasu, by się domyśleć, że to pożałowania godne istoty organiczne, widzące w jej zamrożonej, pokrytej skupiskiem klejnotów na szerokości szyi szansę na łatwy zarobek czy uznanie w nauce. Brrr, już teraz nie marzy o niczym innym, jak profilaktycznej dezynfekcji, tak na zaś przyszłych interakcji z nimi. Interakcji krótkich i śmiertelnie niebezpiecznych dla nich samych.
-Chodźcie tu, chodźcie - myślała z mieszaniną wściekłości i satysfakcji, obserwując ich przymglone ruchy i poczynania - Połaście się na ładną samicę z lodowca, tak. Już wam podziękuję za ten ratunek… -
Hhmmmmm… Znalazła się we wręcz idealnych okolicznościach. Szczęście jak zwykle jest po stronie Larimar! Jej optymizm znów się okazał opłacalnym.
Jednakże… Kiedy już myślała, że za chwilę będzie moment słodkiej ucieczki, humanoid przestał rozłupywać lód, tuż przed uwolnieniem Larimar. Ech, było blisko!
Do bryły lodu podjechało czarne urządzenie w kształcie prostokątnego pudła, rozmiarów naprawdę dużej szafy. .
-Ładować do środka! Ma być w nienaruszonym stanie! - krzyczał jeden z nich, podczas gdy 2 innych podniosło bryłę lodu do góry i zaczęło się przymierzać do położenia jej na wierzch “pudła”. -
Cóż… jednak trafiła na bardziej zorganizowanych szabrowników, niż myślała. Wciąż nie popada jednak w czarnowidztwo. To tylko organiczni, a tacy to dosyć często popełniają błędy. Niech tylko upuszczę jej bryłę lodu. Albo nie dopilnują chłodzenia w tej skrzynce, dając jej się odmrozić…
To wtedy to poczują sami, jak to jest być zamarzniętymi, oj poczują. Póki co jednak gra według ich scenariusza, robiąc za bezwolną, i potencjalnie martwą, panią z lodowca. -
Niestety, sprawy się wciąż komplikują coraz bardziej… Ale! Nie jest to wciąż powód do tego, żeby tracić pewność siebie! Należy wyjść z założenia, że zawsze mogło być gorzej, a Larimar wychodziła z wielu sytuacji, które inne uznaliby za bez wyjścia lub śmiertelne.
Lodowa zabójczyni czuje, jak bryła lodu razem z nią jest opuszczana w głąb skrzynki, w której jest jeszcze mroźniej niż na zewnątrz. Po chwili zamknęło się również wieko, co sprawiło, że… Poczuła się trochę niekomfortowo. Zwłaszcza, że nie ma tu w środku żadnego oświetlenia. A do tego czuje, że skrzynia jest gdzieś ciągnięta, podnoszona, a na końcu z hukiem rzucona… Co sprawiło, że mimo takiego mrozu, bryła lodu Larimar stała się trochę pokruszona! Szczęście jak zawsze jest po jej stronie! Pozostanie tylko czekać na odpowiedni moment. Tymczasem, przebranżowana rzeźbiarka klejnockiej arystokracji słyszy na zewnątrz takie szybkie… Pyrpyrpyrpyr… I czuje, że wznosi się w powietrze. -
Nie wiedzieć czemu, ale przeczucie podpowiada jej, że chyba znajduje się na pokładzie jakiejś tutejszej, najpewniej prymitywnej maszyny latającej. A to oznacza… że na pewno byle turbulencja będzie nią telepała jak Oskarżyciela przy obrażaniu Najwyższej Inteligencji, co, krótko mówiąc, sprawi, że jej bryła lodu się jeszcze bardziej rozkruszy! Potem tylko zaczekać, aż miejscowe prymitywy wylądują, a potem już wszystko pójdzie z górki.
-Aż pożałują zrobienia ze mnie jakiegoś ładunku, oj, pożałują! - pomyślała szyderczo, nadal w lodzie - Chociaż… bez nich bym się wydostała… Dobra, w nagrodę nie poczują bólu. Zbytniego. -
Haha! O tak… Wszystko pójdzie zgodnie z planem. W końcu nawet jeśli urządzenie, w którym ją umieszczono ma za zadanie utrzymywania bryły lodu, w której jest Larimar, w stabilnej, chłodnej temperaturze, która nie pozwoli jej na roztopienie się, to z pewnością już nie będzie mogła powstrzymać nieuniknionego rozpadu bryły na kawałki. Nie pozostaje nic innego jak cierpliwie czekać i przy okazji oczekiwać momentu, w którym możliwe będzie opuszczenie tej maszyny, uprzednio eliminując jej personel.
Tymczasem… Larimar słyszy, że rozmowy między załogą się nagle w dość drastycznym tempie ponagliły, a dźwięk maszyny latającej zmienił swoje brzmienie. Coś jakby… Jakaś bliżej nieokreślona siła uniemożliwiała mu poruszanie się tak jak przed chwilą, przytrzymywała go w miejscu. Tylko co to może być? No żesz… Skupić się jest w dodatku trudniej, bo teraz to załoga statku wręcz krzyczy. -
Nie ma nawet po co się skupiać, bo sama Larimar domyśla się, co tutaj się dzieje - jacyś inni, potencjalnie mniej prymitywni (zważywszy na możliwość przytrzymania statku powietrznego w jednym miejscu) tubylcy postanowili zaatakować tych, którzy ją złapali, prawdopodobnie w celu rabunku tego, co mają na pokładzie. Czyli też, mimo wszystko, i ją.
Nadzwyczaj komplikuje to sprawę, jednak nie jest to coś, z czym sobie wcześniej nie radziła. Najpierw i tak musi zaczekać na wyjście z lodu, a jak już to zrobi, dostosuje dalszy plan działania do liczby wrogów, których napotka. Kto wie, może nawet będzie zmuszona udawać damę w opałach, gotową “wynagrodzić” swoich “wybawców” w sposób, którego samce organicznych istot pragną najbardziej?
Brrr, lepiej taką udawać jak najkrócej i tylko po to, by zyskać element zaskoczenia w walce lub ucieczce, bo na tym pustkowiu na pewno nie znalazłaby sposobu na dezynfekcję, jeśli doszłoby od razu do… takich kontaktów z tymi zwierzętami.
-*O Diamenty, już bym czasem wolała rzeźbić w lodzie, jak normalne Larimary" - mruknęła w myślach do siebie, oczekując dalszego rozwoju wypadków. -
Oj tak… Może i ta cała technika Larimar jest wręcz zaskakująco niezawodna i do tej pory sprawdzała się w akcji wiele razy, ale tego, że jest ona dla niej degustujące to się zaprzeczyć nie da. Niestety, wiadome zapędy istot organicznych czynią ją jedną ze skuteczniejszych. W razie czego najwyżej się będzie musiała zdezynfekować swoim lodem, żeby nie mieć na sobie pozostałości tego ścierwa. I fakt… Robienie rzeźb wydaje się przynajmniej zajęciem z dala od istot organicznych w przeciwieństwie do tego czym na chwilę obecną się para.
A zatem, akcja idzie dalej. Tym razem w dość szybkim tempie. Ledwie Larimar skończyła swój wewnętrzny monolog, usłyszała kilka krótkich serii wystrzałów, które zakończyły krzyki. Zapanowała cisza, a lodowa zabójczyni ponownie odczuwa, że urządzenie z nią w środku zostaje podniesione. -
Tym bardziej, że każdy zdrowo myślący Klejnot raczej nie stawia na równi lodowych rzeźbiarek z tajnymi agentkami. Tak serio, to już dosłownie każdy inny Klejnot by się tam nadał. Nawet jakaś, no nie wiem, bardziej rozgarnięta Rubin. Albo inna tam Jet. Dosłownie każdy inny, ale nie Klejnot od lodu. Ale to już przeszłość i nawet Diamenty tego nie zmienią…
Co innego jeśli o przyszłość, która nadchodzi dla Larimar wielkimi krokami, głównie w postaci tajemniczych wybawców, którzy najwyraźniej szybko i sprawnie pozbyli się jej pierwotnych odkrywców, a teraz ją noszą.
-Ale byłoby prościej, gdyby ktoś tu umiał czytać w myślach. HALO, JAKIŚ TELEPATA MNIE SŁYSZY?! - postanowiła spróbować czegoś głupiego, czyli wydzierania się w myślach, aby sprawdzić, czy kogoś takowego nie ma w pobliżu. Warto przecież pochwycić się każdego rozwiązania… -
A nawet, gdyby Diamenty mogły teraz zmienić jej “przeznaczenie”, to nie zmienią tego wszystkiego co przeżyła. Tego już jej nikt nie zabierze, nawet gdyby tego chciała. Aż ciekawe, czy wybór jej na zabójczynię był dziełem przypadku, czy może osoby wyżej zobaczyły w niej jakiś większy potencjał niż w innych Larimarach? Dobrze by było się tego dowiedzieć, choćby dla spełnienia własnej ciekawości.
Niestety, jeśli chodzi o telepatię, to najwidoczniej żaden z jej obecnych “wybawców”, nie posiada tej zdolności. Usłyszała za to jak jeden z nich mówi obojętnym głosem zmienionym przez jakiś filtr:
-Cel wykazuje wysoką aktywność psychiczną. Czyli mają ją w pełnej formie. Zabezpieczyć, przesłuchać i wracamy prosto do domu. - po czym poczuła, jak jest ponownie przenoszona i umieszczana solidnie w nowym środku transportu. Niby nic specjalnego, ale zainteresowała ją część… Przesłuchać.