Nora Kreta Kretesa
-
Nora kreta Kretesa i Molly, mieszcząca się w okolicach stawu na podwórku zamieszkiwanym przez wielkiego Reksia. Ma dwa poziomy i cztery wejścia w strategicznych punktach podwórka i w budzie Reksia, a z piwnicy można dostać się przez zapadnię do podziemnego miasta kretów, Pokopanego. Przyjemnie urządzona, chociaż sufit w pomieszczeniach pod jeziorkiem trochę przecieka.
-
Życie nie musi składać się z samych przygód. Ja na przykład przeżyłem już swoją dawkę, oraz dawkę mojego potomstwa do siódmego pokolenia. Czasem po prostu można siedzieć, czytając Times, jedząc makaron i relaksować się. Jestem całkowicie spokojny.
Komandor Kretes mimo swoich własnych myśli nie był spokojny. Siedząc spięty na kanapie miał znowu dobrze znane uczucie…
O nie, nie, nie! Co to w ogóle za kultura osobista, żeby wcinać się w czyjś wypoczynek, Narratorze?! Oczywiście że jestem spokojny!
Mimo swoich zapewnień Kretes nie był spokojny. Siedząc spięty na kanapie miał znowu dobrze znane uczucie… Nie, wypraszam sobie! … nadciągającej kolejnej przygody! Ło matku, tylko nie to! -
Oj tak! Tutaj czuć zapowiedź przygody tak gęstą jak jesienna mgła za starych, ale niezbyt koniecznie dobrych czasów. Czyżby Komandor po tych wszystkich przygodach wykształcił sobie własny szósty, Kreci Zmysł? Wszystko na to wskazuje, bo gdyby poczucie nadchodzącej przygody było dotykalne, to Kretes zostałby właśnie zgnieciony we własnym pokoju.
Jak się okazało wkrótce okazało, jego nowo nabyta zdolność, jeśli tak to można nazwać, okazała się niezawodna. Zanim się obejrzał, znikąd, przez wejście do nory, jak jakiś huragan, jak torpeda, wleciał do środka… List. Zrobił w lodzie pętelkę, po czym pięknie wylądował przed Kretesem na tyle, że wystarczy wstanie i zrobienie jednego kroku, aby móc go dosięgnąć. -
- To bardzo wyraźnie pokazuje że nie powinienem go podnosić. Może to jakiś rachunek czy inne Twaróg-wie-co. Dopóki sobie leży mogę udawać, że nie istnieje. Upadło niech leży, kim ja jestem, skromny krecik, żeby zmieniać porządek rzeczy… - próbował się przekonać w myślach Kretes, jednak wtedy przypomniał sobie, że jego ukochana żona nie przepada gdy jego rzeczy walają się po podłodze.
- I po co mi był ten ożenek? - pomyślał jeszcze zrezygnowany, jednak ze względu na siłę wyższą podniósł się z kanapy i całkiem żwawym jak na swoje narzekanie krokiem podszedł do koperty i jednym wprawnym cięciem pazura otworzył ją chcąc jak najszybciej przeczytać treść wiadomości -
A po co ten ożenek… Po co ten ożenek to może by wiedział, ale mu się zapomniało. A że za każdym razem jak mu się coś zapomni z takich spraw, to najlepiej spytać Molly. Tylko jego Kreci Siódmy Zmysł, zwany zdrowym rozsądkiem mówi, że to byłoby jego ostatnie pytanie do Molly.
Jak się okazało, jego Szósty Kreci Zmysł pomylił się w połowie. Owy list jest przypomnieniem za zapłatę za wywózkę śmieci od gminy. Chociaż… Coś mu jego zagoglone oczy mówią, że w tym liście jest coś więcej niż widać na pierwszy rzut oka. Trzeba mu się dokładniej przyjrzeć i sprawdzić, co tak go wyróżnia od innych listów tego pokroju.
Choć po pierwsze, to ani nazwa gminy, ani wójt nie pasuje…
-
Cóż, zdrowy rozsądek i Kretes często mieli odmienne zdanie, kret nawet zapisywał skrupulatnie punktację ile razy który z nich wygrywał. Ostatnio komandor zaczął nadrabiać zaległości, z wynikiem 6 punktów. Rozsądek miał jak na razie jednak 5129, więc lepiej było na jakiś czas jednak zawiesić rywalizację.
Mamrocząc pod nosem Kretes chciał już iść szukać okularów, jednak na szczęście ktoś był tak miły, że pogrubił tekst wiadomości, wystarczyło więc że wytarł gogle rękaw… futerkiem. Zmarszczył nos na słowo “RATUNEK”, zawsze wszyscy tylko chcą ratunku, tylko jakoś za każdym razem znaczy to coś innego. “POD ZIEMIĄ”… Pewnie znowu w Pokopanym pękła jakaś rura i im zalało salę tronową, a może szczury wróciły? I ten który mąci, Kretes pamiętał, że w Radzie Czarodziejów zasiadał jakiś szczur… Spielmauster, ale on chyba właściwie był myszą… W każdym razie trzeba iść do Lukrecji i spytać co się dzieje, ona mieszka najgłębiej w mieście - komandor rozmyślał schodząc po drabinie. Na razie wolał nie mówić nic Reksiowi, bo ostatnio jak mieli razem ratować coś przed kimś kto mąci wybił twarzą dziurę w wieży zegarowej, ten świrnięty kogut wynalazca pewnie znowu by próbował strzelać nim z Teleportków, a poza tym udał się wraz z Korneliuszkiem szukać łodzi podwodnej dziadka Nemo. Cóż, może z resztą wszystko będzie prostą, krótką sprawą… -
… Dobrze by było, ale nie ma co się oszukiwać. Proste i krótkie sprawy… No można powiedzieć, że Kretes jest namagnesowany dodatnio. A proste i krótkie sprawy również są namagnesowane dodatnio. Co innego w przypadku zawiłych i irytujących eskapad. Chociaż, jest jedna rzecz, która siedzi z tyłu spornie mądrej głowy kreta-awanturnika-nie-z-własnej-woli i nie daje mu spokoju w tej sytuacji. Wszystkie te sprawy, z których do tej pory można opowiadać opowieści zaczynały się nieco bardziej subtelnie. A tutaj jest coś podejrzanie oczywistego i podanego na tacy. Nie, coś tutaj nie gra, a jeśli jest inaczej, to Kogut Wynalazca jest kwoką. No ale nic… Zobaczy się jak to będzie. Na razie schodzi po tej drabinie. Idzie mu to mozolnie, ale chyba przez to, że lata już nie te co kiedyś. A przynajmniej tak mu się wydaje.