Galeria Postaci
-
Jest to temat, w którym znajdują się wszystkie zasłużone obecnie jednostki. Na początek będą to tylko NPC, później niewiele się w tej materii zmieni, ale jednak zawsze można liczyć, że po dokonaniu jakiegoś ważniejszego czynu i Wasza postać się tu znajdzie.
Wzór na użytek mój i, mam nadzieję, także i wasz:Imię, nazwisko i pseudonim:
Rasa:
Frakcja lub państwo:
Aktualne miejsce pobytu:
Krótki opis:
Wygląd: -
Imię, nazwisko i pseudonim: Wrakug Zielony Piorun.
Rasa: Ork.
Frakcja lub państwo: Chopaki Napierdalaki.
Aktualne miejsce pobytu: Zielone Zamczysko.
Krótki opis: Wrakug to znany i poważany (przynajmniej wśród innych Zielonoskórych) orczy watażka, który spędził większość swojego życia tak, jak każdy Ork powinien cieszyć się swoim: na wojnie. Jako herszt plemienia Strzaskanych Łbów prowadził wojnę z sąsiednimi klanami, te jednak za podszeptami swoich Szamanów przeprowadzili niesamowicie sprytny manewr, mianowicie razem zaatakowali plemię Wrakuga zamiast bić się z nim osobno. Armię Strzaskanych Łbów rozbito, a Wrakug z garstką wojów uciekł i opuścił orcze ziemie. Tułał się po świecie jako najemnik, nie odnosząc większych sukcesów. Zmieniło się to dopiero wtedy, gdy ze swoimi wojownikami napadł na krasnoludzki konwój. Choć ostatecznie Zielonoskórzy zostali pobici i musieli salwować się ucieczką, to dla Wrakuga było mimo wszystko wielkie zwycięstwo, udało mu się bowiem wyrwać z ciepłych jeszcze rąk krasnoludzkiego wojownika wspaniały młot, który miał ciekawą właściwość miotania błyskawic i piorunów, gdy właściciel będzie mu kazał, ale też wyładowywania zgromadzonej w nim energii podczas zadania ciosu. W ten sposób Wrakug zyskał sobie swój pseudonim, a nowa broń dała mu posłuch i umożliwiła tym skuteczniej napadać i grabić, kogo podpadnie, zwiększała się też jego renoma najemnika. Określenie “Zielony Piorun” przylgnęło również do niego, ponieważ wysławił się błyskawicznym atakiem na Cesarstwo, gdzie ograbił wiele wiosek i miasteczek, uciekając z łupami i jeńcami nim przybyła armia mająca ich powstrzymać. Próbował powtórzyć ten numer niedawno, gdy szukał zajęcia i jakiś Handlarz Śmiercią zwerbował go dla sprawy swojego pana. Wrakug zebrał pod swoim sztandarem niemalże tysiąc Orków, choć dwustu stracił, gdy przebijał się przez ziemie Cesarstwa. Na miejscu okazało się, że Valescu nie żyje, co dla Orka oznaczało kłamstwo i wizję braku zapłaty. Wściekły Zielonoskóy roztrzaskał młotem czaszkę tego, który przekazał mu te wieści, nie czekając, aż skończy, a powiedziałby pewnie, że i tak dostanie złoto. Wraz ze swoją bandą zdobył jakiś zamek, który uczynił swoją siedzibą i planuje obecnie, co zrobić dalej.
Wrakug to typowy Ork, jest więc silny, wytrzymały, obeznany z bronią białą, jednak też głupi, a broni dystansowej w ogóle nie używa, nie licząc magicznych błyskawic młota. Tak bardzo kocha tę broń, że nosi przy sobie poza nią tylko prosty myśliwski nóż, a z młotem nigdy się nie rozstaje. Mimo swojej rasowej głupoty jest jednak na pewien sposób inteligentny, a przynajmniej wie, jak dowodzić Orkami, co udowodniły jego manewry na ziemi Cesarstwa.
Wygląd:
-
Imię, nazwisko i pseudonim: Ulf Śnieżny Kieł.
Rasa: Nord.
Frakcja lub państwo: Śnieżne Kły.
Aktualne miejsce pobytu: Obóz Śnieżnych Kłów.
Krótki opis: Choć zew przygody, poznawania dalekich krain, chęć zdobycia wielkich łupów i sławy w życiu doczesnym oraz pragnienie wiecznego ucztowania w salach Tempusa nie jest obce żadnemu Nordowi i każdy właściwie kieruje się tym w swoim życiu, to jednak Ulf Śnieżny Kieł już od dziecka przeganiał w tym swoich rówieśników, a gdy dorósł, to także zasłużonych plemiennych wojowników. W tym czasie opowieść zdziesiątkowanych przez armię Nieumarłych niedobitków wielkiej armii Nordów była już na Mroźnych Pustkowiach ponurą legendą, w którą wszyscy jednak wierzyli, omijając szerokim łukiem rzekę prowadzącą do tak zwanych Przeklętych Ziem. Wielu mówiło, że wypada się tam wybrać, wielu oskarżało Nordów, którzy stamtąd powrócili o tchórzostwo, łgarstwo i chciwość, aby bajkami zapewnić sobie wyłączony dostęp do bogactw lub ukryć żałosną porażkę. Jednak to Ulf był pierwszym, który zaczął działać, a nie tylko mówić. Miał w tym czasie sławę wielkiego myśliwego i wojownika, najeżdżał już Cesarstwo, walczył też niegdyś jako najemnik dla Caratu Moskoni. Nic więc dziwnego, że szybko zebrał wokół siebie grupę równie jak on niespokojnych wojowników o gorących głowach, którzy załadowali się na drakkary i popłynęli tam, gdzie stopa Norda nie stanęła od wieków. Przypłynęli, założyli obóz nad rzeką i wypuścili zwiadowców. Niestety, wielu z nich nie wróciło. Nie chcąc dłużej czekać, Ulf zebrał swoich ludzi i wymaszerował w kierunku na najbliższe miasto, wiedząc, że czekaniem nie zdobędzie łupów i chwały, a jedynie zrazi do siebie swoich ludzi. Drogę bandzie Nordów zagrodziło kilkunastu Mrocznych Elfów, butnych i pewnych siebie. Choć opowieści o ich wprawie we władaniu Magią Mroku dotarły nawet na daleką północ, Ulf wyśmiał ich rozkaz, aby poddali się lub odpłynęli. Wtem z okolicznych lasów zaczęły karnym krokiem wyłaniać się zastępy Szkieletów i Ożywieńców, Ghule zawyły potępieńczo, zbiegając się z okolicy, zwabione świeżym mięsem, a ziemię wokół Nordów rozryły dłonie wykopujących się na powierzchnię Zombie. Osaczeni, przeważani liczebnie i przede wszystkim przerażeni tym, że legendy okazały się mrożącą krew w żyłach prawdą Nordowie gotowali się na swój ostatni bój i śmierć na polu chwały. Gdy zaledwie kilkanaście metrów dzieliło pierwszych Nieumarłych od muru tarcz, ci zaczęli się nagle rozpadać. Szkielety dosłownie zmieniały się w kupki kości, pancerzy i oręża, Zombie i Ożywieńcy padali tak, jak stali, Ghule agonalnie wyły, gryzły i drapały się wzajemnie, aż i one padły. Zaskoczeni Nordowie wydali z siebie westchnienie ulgi, a później głośny okrzyk zwycięstwa. Teraz to Drowy były przerażone i uciekły pospiesznie. Nordowie zaś skorzystali z okazji i splądrowali pozbawione nieumarłego garnizonu miasto, tak jak planowali. Wróciwszy do obozu, Ulf wysłał kolejnych zwiadowców, wypytał też o wszystko dokładnie te Wilkołaki, które przybyły tam później szukać schronienia. Z dnia na dzień dochodziły go wieści o kolejnych walkach, powstających frakcjach, odrodzeniu nieumarłej armii… Choć jakiś cichy głos mówił mu, aby się wycofał, typowe cechy Norda przeważyły, zwłaszcza gdy zrozumiał, jak wielkie możliwości otwierają się przed nim i jego bandą.
Ulf to doświadczony dowódca i charyzmatyczny lider, ludzie sami ciągną pod jego sztandary, gdziekolwiek się pojawi. Napadając na Cesarstwo i służąc carskim wojewodom za najemnika, poznał różne style walki, taktyki i nauczył się dowodzić swoimi ludźmi w walnych bitwach, gdzie walczy zwykle na pierwszej linii, zbrojny w kilka toporków do rzucania, dwa jednoręczne topory do walki w zwarciu i jeszcze jeden, dwuręczny. To także wyśmienity tropiciel i myśliwy, który zdał wszystkie egzaminy, jakie postawiła przed nim surowa i wymagająca nauczycielka: mroźna i bezlitosna północ. Swój przydomek wziął od białych niczym śnieg, zadbanych i równych zębów, co u Nordów nie jest zbyt powszechne, a jego banda przyjęła go na swoją nazwę na znak szacunku dla swego wodza.
Wygląd:
-
Imię, nazwisko i pseudonim: Victor Valescu, lecz w głębi serca wciąż mówi o sobie swoim starym nazwiskiem: Victor Elkehan.
Rasa: Niegdyś człowiek, obecnie Wampir.
Frakcja lub państwo: Zakon Prawdziwej Krwi.
Aktualne miejsce pobytu: Gdzieś w swojej rozległej pracowni alchemicznej w najgłębszych czeluściach Kresu Nadziei.
Krótki opis: Victor Elkehan pochodził ze sławnego i bogatego rodu, którego męscy potomkowie co do jednego wdziewali zbroje, wsiadali na konia i z mieczem w dłoni bronili granic Cesarstwa. On jednak cierpiał jako dziecko na chorobę, przez którą nawet podniesienie się z łóżka o własnych siłach było wyzwaniem. I choć ta minęła po kilku latach, to jednak całe swoje dzieciństwo i część młodzieńczych lat spędził przykuty do łóżka, z nudów czytając wszystko, co wpadnie mu w ręce. Z czasem zainteresował się Alchemią, a jego pokój zapełnił się woluminami, księgami i manuskryptami o tej tajemnej dziedzinie. Gdy wyzdrowiał, zamiast szkolić się na rycerza, ku przerażeniu rodziny udał się do stolicy, aby tam pobierać nauki na Uniwersytecie Cesarskim, założonym ongiś przez Arantira II Prawego. Szybko został najlepszym uczniem pośród swoich rówieśników i po zakończeniu nauki zajął się pracą alchemiczną. Był uznanym Alchemikiem, uważanym za co prawda nieco dziwnego i ekscentrycznego, to jednak bez dwóch zdań genialnego i nowatorskiego, w swoich pracach opisał wiele nieznanych dotąd specyfików, mikstur i wywarów. Gdy rozpoczęła się Wielka Wampirza Wojna, większość jej czasu spędził w bezpiecznej pracowni w stolicy. Dopiero pod koniec został wezwany przez Paladynów Złotej Pięści, którym nie mógł odmówić. Zabrali go na front, aby zaczął badać ciała Nieumarłych i Wampirów oraz opracował skuteczny sposób ich zwalczania, bo na ogniu nie zawsze można było polegać, a Magów Światła było za mało. Obozował wraz z hufcem Paladynów i oddziałami Trzech Rodów nieopodal brodu na rzeką Astain. Bitwa, która się tam rozegrała przeszła do historii jako ostatnia wielka wiktoria Valescu w tej wojnie, a była tym bardziej straszliwa, że nikt nie uszedł z życiem. Tak przynajmniej mówiono, bo jeden przeżył. I był to nie kto inny, jak Victor Elkehan. Uprowadzony przez Vladimira do jego domeny podczas panicznego odwrotu po przegranej wojnie, został jego nadwornym Alchemikiem. Początkowo nie chciał dla niego pracować, kilka razy usiłował popełnić samobójstwo, ale bezskutecznie. W końcu jednak zaczął mu ulegać, nikt nie wie czy to poprzez hipnozę Wampira, długie, wspólne rozmowy czy cokolwiek innego. Fakt faktem, że Vladimir zyskał potężnego sojusznika. Wampir boleśnie bowiem zrozumiał, że Nieumarli nie są w stanie wygrywać wojen nawet w tak wielkiej liczbie, że potrzeba czegoś więcej. I tu wkroczył Victor, który tworzył na jego życzenie nowe formy życia, budując je od podstaw lub wypaczając istoty żywe. Gdy dowiódł swej wartości i lojalności, oraz gdy czas odciskał na nim coraz większe piętno, Valescu uczynił go członkiem Zakonu Prawdziwej Krwi, dał mu wampirzą nieśmiertelność i więcej, czyniąc go jednym przemienionym śmiertelnikiem w szeregach Zakonu. Od tej pory pracował dla Valescu tym ciężej, a swojej pracy nie przerywa do dziś. Choć inne Wampiry zdają mu się nie ufać i myślą o nim, że oszalał, to jednak póki wciąż dostarcza im zastępy zmutowanych kreatur, tak zostawiają go w spokoju, nieważne czym by się zajmował poza tym.
Victor rzeczywiście jest lekko obłąkany, być może to reakcja obronna organizmu, który przegrał z wampirzą krwią i przemianą. Niemniej, wciąż jest diabelnie inteligentnym Alchemikiem, który miał wieki aby studiować nie tylko zdobywane w Cesarstwie przez Handlarzy Śmiercią traktaty o Alchemii, ale i dawne księgi Wampirów, pełne zakazanej i zapomnianej wiedzy. Jednak poza wielkim intelektem nie reprezentuje sobą wiele więcej, bo nigdy nie miał w dłoni żadnej broni i nikogo nie zabił, nie licząc nieudanych eksperymentów, wojownik z niego żaden. Jest jednak Wampirem, a dzięki wymianie krwi z Vladimirem zyskał dostęp do wielu umiejętności. Opanował także Magię Krwi, ale na poziomie podstawowym, widocznie jego dawna ludzka natura nie pozwoliła mu na więcej lub też sam nie próbował.
Wygląd:
-
Imię, nazwisko i pseudonim: Aberoth Zguba, Aberoth Przeklęty, Aberoth Siewca Śmierci.
Rasa: Wampir.
Frakcja lub państwo: Zakon Prawdziwej Krwi, przynajmniej w teorii. W praktyce służył jedynie Vladimirowi Valescu i po jego śmierci nie ma już pana.
Aktualne miejsce pobytu: Nieznane.
Krótki opis: Spośród wszystkich Wampirów z otoczenia Vladimira, ten wydaje się najbardziej tajemniczym. Zawsze był przy nim, skryty w cieniu lub tuż obok, na widoku, to on pełnił wartę pod jego komnatami, a podczas Wielkiej Wampirzej Wojny dowodził jego gwardią przyboczną, swoim toporem wycinając drogę odwrotu przez zastępy wrażych żołnierzy. Nie towarzyszył mu jednak od początku, nie był jednym z osławionych już cudzoziemców w czerni, którzy przybyli do Eldham, gdy Vladimir został hrabią, zastępując na stanowiskach jego wrogów. Pojawił się krótko po tym, gdy Vladimir zamknął się w swojej komnacie i nie opuszczał jej przez dwa miesiące, a po tym czasie był drugie tyle skrajnie wyczerpany. Jedni mówią, że to on stworzył Aberotha, inni, że go przyzwał, utożsamiają go powiem z bohaterem jednej z legend krwiopijców, legendarnym wojownikiem, który rzucił niegdyś rasy śmiertelnych na kolana, służąc pierwszym Wampirom. Nikt do końca nie wie, jaka jest prawda i zapewne nikt jej nie pozna, Aberoth bowiem nigdy się nie odzywa (o ile w ogóle potrafi mówić), a Vladimir nigdy nie odpowiadał na pytania o jego osobę, raz nawet skręcił kark Wampirowi, który zbyt długo i usilnie wypytywał o jego ochroniarza.
Przez wieki Aberoth to strzegł Vladimira, choć ten nie miał wrogów, to wykonywał dla niego misje w całym Eldham, a czasem nawet znikał na długie miesiące czy lata, wysłany nie wiedzieć gdzie i w jakim celu. Po śmierci Vladimira przez jakiś czas pełnił wartę przed drzwiami do jego komnat, odstraszając każdego, kto spróbował się zbliżyć. W końcu jednak zarzucił topór na ramię i odszedł, rzecz jasna nie mówiąc nikomu gdzie i po co. Widuje się go czasem, jak wspomaga wojska Wampirów w ich bojach z rozlicznymi wrogami, jak sam masakruje całe zastępy przeciwników, pojawiając się w nocy znikąd i znikając, nim ktokolwiek zrozumie, co się wydarzyło, ale bywa też, że siedzi gdzieś zamyślony całe dnie lub wałęsa się bez celu, odganiając lub zabijając wszystkich, którzy się do niego zbliżą, nawet inne Wampiry.
Mówi się, że Aberoth nigdy nie pokazał nikomu pełni swoich mocy, dlatego tak przeraża innych krwiopijców. Niemniej, żaden z niego Mag, bo to jako wojownik sprawdza się doskonale, odziany w czarny hełm i pancerz, z dwuręcznym toporem w dłoniach sieje śmierć, gdziekolwiek się pojawi i kiedykolwiek będzie chciał. Od jego oręża padły nieliczone ilości Krasnoludów, Elfów i ludzi z Eldham, a w czasie Wielkiej Wampirzej Wojny zaszlachtował setki zwykłych żołnierzy wroga i cywilów oraz około tuzina Paladynów Złotej Pięści. Aberoth nigdy nie ściąga swoje pancerza ani nawet hełmu. Jak typowy Wampir nie potrzebuje jedzenia czy napojów, ale krwi. Tą zaś pochłania poprzez ostrze broni i pancerz, które spijają posokę i sycą swojego właściciela. O jego wyposażeniu również krążą legendy, podobno był w stanie jednym ciosem topora ściąć tuzin głów idących w szeregu żołnierzy, zbroje Paladynów otwierał niczym konserwy, a od jego pancerza odbijały się kule z muszkietów, ciosy poświęconej broni, elfickie strzały i razy krasnoludzkich toporów. Mówi się, że gdyby tylko chciał, Aberoth przejąłby władzę i schedę po Vladimirze. I choć nigdy nic takiego się nie zapowiadało, to wielu krwiopijców nie może wyzbyć się tej przerażającej dlań myśli.
Wygląd:
-
Imię, nazwisko i pseudonim: Rinoridan Valescu, choć częściej niż przybranego nazwiska używa swego pseudonimu: Krwawa Dłoń.
Rasa: Wampir.
Frakcja lub państwo: Zakon Prawdziwej Krwi.
Aktualne miejsce pobytu: Kres Nadziei.
Krótki opis: Rinoridan był jednym z pierwszych Wampirów, które przybyły do Eldham po objęciu władzy w tej prowincji przez Vladimira Valescu. Gdy ten przestał pokazywać się ludziom, to właśnie Rinoridan był jego głosem, oczami i uszami. On jako pierwszy dostąpił zaszczytu przyjęcia do Zakonu Prawdziwej Krwi i pozostawał prawą ręką Vladimira aż do jego śmierci i dziś formalnie sprawuje władzę nad tą organizacją. W czasie Wielkiej Wampirzej Wojny wraz z Valescu i Aberothem dowodził nieumarłymi armiami pustoszącymi Cesarstwo, sam jeden potrafił wygrywać bitwy lub walnie przyczynić się do zwycięstwa dzięki swojej potężnej Magii. Po zakończeniu konfliktu jego ponura reputacja w Cesarstwie była niemalże równa tej, jaką miał jego pan, Vladimir. Ciężko powiedzieć coś więcej o tej postaci, bowiem Rinoridan spędził kolejne lata, dekady i wieki w ukryciu w Kresie Nadziei lub w podróżach poza Eldham, nikomu do dziś nie zdradzając czego lub kogo wówczas szukał, choć oficjalnie miał ponoć zwerbować sojuszników w przyszłej wojnie z Cesarstwem Kar’koo, która jednak nigdy nie wybuchła. Z ukrycia wyszedł dopiero niedawno, żelazną rękę ucinając wszelkie machinacje i osobiste ambicje tak Wampirów, jak i Drowów i ludzi na ich usługach, scalając ponownie domenę Valescu w całość. Gdy zabrakło Vladimira, to on stał się Wampirem numer jeden, zarządzającym niemalże wszystkimi aspektami życia w Eldham, jedynie prowadzenie wojny pozostawiając innym, lepiej do tego przystosowanym.
Choć jest tajemniczy i niewiele wiadomo o jego życiu, to jednak jego umiejętności nie są skrywanym głęboko sekretem, acz wielu sądzi, że to, co już pokazał, to tylko czubek góry lodowej. Jest bowiem niezwykle utalentowanym Magiem, mówi się, że byłby równie potężny jak Valescu lub wprost twierdzi się, że jest potężniejszy, bowiem Vladimir całą swoją moc skanalizował w Nekromancji, Rinoridan zaś jest nie tylko Nekromantą, ale i Magiem Krwi oraz Mroku, który szkolił się w arkanach sztuk tajemnych o wiele dłużej niż jakiekolwiek śmiertelnik, więc w boju na zaklęcia nikt nie może się z nim równać, stąd niewielką pociechą dla jego przeciwników jest to, że poza swoimi wampirzymi umiejętnościami nie ma on żadnej broni i nie potrafi się żadną posługiwać.
Wielu spośród tych, którzy go spotkali lub z nim walczyli nie doceniało go, co było wielkim i często ostatnim błędem w życiu. Jest bowiem ślepy, podczas jednej z bitew Wielkiej Wampirzej Wojny zuchwały Paladyn przedarł się przez zastępy jego nieumarłych gwardzistów i wypalił mu oczy Magią Światła, ale nim zdołał zrobić coś więcej, padł trupem, gdy Wampir potraktował go Magią Krwi. Jednak dzięki Magii Mroku i dobrze rozwiniętym zmysłom słuchu i węchu nie odczuwa bardzo tej straty, poruszając się nawet sprawniej niż wtedy, gdy miał oczy. Mówi się nawet, że dzięki rytuałom Magii Mroku stworzył sobie nowe, niewidoczne oczy, dzięki którym widzi jeszcze lepiej niż za dawnych lat.
Wygląd:
-
Imię, nazwisko i pseudonim: Król Gramnir Srebrnobrody, choć mówi się o nim również: Siwobrody, Srebrny Król, Król Gór i tak dalej, koronowanej głowie wypada mieć wiele tytułów i przydomków.
Rasa: Krasnolud.
Frakcja lub państwo: Krasnoludy z Gór Srebrnych.
Aktualne miejsce pobytu: Karaz-a-Deron.
Krótki opis: Gramnir jest dalekim potomkiem Kardalina Wędrowca, pierwszego władcy lokalnych Krasnoludów, który odkrył Góry Srebrne i sprowadził je tutaj. Gdy wielkie krasnoludzkie imperium zaczęło upadać w wyniku wojen z Elfami, Goblinami, Orkami, Nordami, a czasem nawet ludźmi, każdy władca co większego Karaku wraz z przyległościami obwołał się Królem, gdy Najwyższego Króla zabrakło. Od tej pory dane miasta i twierdze to samodzielne państwa, które jednak utrzymują ze sobą kontakty i raczej bliskie relacje. Podobnie było z Karak-a-Deron, gdzie rządzili potomkowie Kardalina, najpierw jako lennicy Najwyższego Króla, później jako samodzielni władcy, Choć to za życia ojca Gramnira Vladimir Valescu przybył do Eldham, to jednak Srebrnobrody wstąpił na tron, mając już Wampira za sąsiada. Namawiano go, aby zerwał traktaty handlowe z Valescu, aby wspólnie z innymi chwycił za broń i wygnał go z tej krainy. Król, pamiętając, jak ludzie błagają o pomoc, jak zapewniają o przyjaźni i jak zostawiają Krasnoludy same sobie w godzinie próby, mając za złe lokalnym Elfom zarówno tutejsze utarczki jak i dawną wojnę między ich rasami, nie miał zamiaru wystąpić przeciwko Wampirowi. Nie wspomógł go jednak, choć w zamian za wysłanie na jego wojnę brodatych żołnierzy obiecywał wiele bogactw i ziem, zbroił jedynie jego wojska, sprzedając również oręż jego przeciwnikom. Kierował się przy tym interesem swojego ludu i jego bezpieczeństwem. Nie dostrzegł jednak niebezpieczeństwa lub zauważył je za późno, ponieważ atak nieumarłych wojsk go zaskoczył. Po początkowych klęskach ocknął się jednak szybko i prowadził swoich wojowników umiejętnie w kolejnych bataliach, kilka razy walcząc z nimi ramię w ramię na murach Mosiężnej Twierdzy. Jednak w końcu wiek i winy przeszłości przygniotły jego barki, od tej pory nie opuszcza już swego pałacu, choć nie poddał się i wciąż usiłuje wszelkimi sposobami nie tylko ocalić swój lud, ale i przywrócić mu dawną chwałę.
Władcy z rasy Krasnoludów mają tendencję do bycia lepszymi wojownikami niż monarchami. Jedni mówią, że to idealnie pasuje do Gramnira, inni uważają to za pochwałę i zaletę, król jest bowiem świetnym wojownikiem, odważnym i zahartowanym, nie bojącym się stawić czoła Nieumarłym z toporem i tarczą w dłoniach. Jest przy tym umiejętnym taktykiem i strategiem, który może i nie przewidział wszystkiego i przegrał kilka bitew, ale wiele innych wygrał, w tym wszystkie spośród najważniejszych: serię bojów o Mosiężną Twierdzę.
Wygląd:
-
Imię, nazwisko i pseudonim: Hradogh Valescu, choć rzadko kiedy używa przybranego nazwiska, uważając się za niegodnego.
Rasa: Wampir.
Frakcja lub państwo: Zakon Prawdziwej Krwi.
Aktualne miejsce pobytu: Kres Nadziei.
Krótki opis: Po śmierci Valescu to najstarszy Wampir ze wszystkich żyjących w Eldham, którego łączyły z Vladimirem szczególnie bliskie relacje, ten bowiem przed wiekami przemienił Hradogha w krwiopijcę i uratował mu życie na polu bitwy, stąd ten przysiągł mu służyć dopóki nie spłaci swego długu, a dziś wyrzuca sobie, że pomimo to jego pan zginął. Daleki jest jednak od melancholii, to bowiem twardy i doświadczony wojownik, walczący w setkach bitew i dziesiątkach różnych wojen na przestrzeni wieków. Nim bowiem Valescu wezwał go po przejęciu władzy w Eldham, Hradogh ukrywał swoją prawdziwą tożsamość i najmował się jako wojownik i dowódca w licznych konfliktach na całym świecie, walcząc u boku każdego i przeciwko każdym. Jednak gdy usłyszał wezwanie swego starego mistrza przybył jako pierwszy. Pomagał zbierać armię Valescu i dowodził nią w wielu bitwach. Choć cała wojna była mimo wszystko przegrana, on nie przegrał żadnej z bitew, w których prowadził swoje wojska do boju. Po powrocie do Eldham skupił się na planowaniu ofensywy przeciwko Cesarstwu, a gdy plany uległy zmianie, dzięki jego dowodzeniu i geniuszowi taktycznemu wiele bitew zostało wygranych, jednak z czasem, gdy Elfy i Krasnoludy zamknęły się w ostatnich fortecach, w górach i w lasach, nie mógł już wiele zrobić, bitwy te mogła wygrać jedynie przewaga liczebna i stopniowe wykrwawianie obrońców, stąd dowodzenie nad walkami w Popielnym Lesie i pod Mosiężną Twierdzą zostawił innym Wampirom, a całe swoje wysiłki skupił na przygotowaniu obrony przed atakiem ze strony Cesarstwa oraz zmontowaniu ofensyw przeciwko ludzkim buntownikom, Nordom i Orkom.
Jak to już zostało powiedziane: Hradogh to wiekowy Wampir, który większość życia spędził planując bitwy, dowodząc lub walcząc na pierwszej linii, jest więc utalentowanym taktykiem, strategiem i wojownikiem. Choć jego wygląd może budzić politowanie, lekceważenie go bywa ostatnim błędem popełnionym w życiu, ma bowiem dostęp do wszelkich wampirzych zalet i umiejętności (jak i wad), a pomimo posiadania jednej sprawnej ręki, to druga przemieniona w nietoperze skrzydło jest twarda niczym stal, skutecznie sprawia się więc jako tarcza. Hradogh posiada również niezwykłą jak na Wampiry umiejętność. Vladimir nauczył go niegdyś się nią posługiwać i obecnie tylko on zna tę tajemną sztukę, choć nie jest w niej równie dobry jak Valescu. Zdolność ta bywa zwana medytacją bitewną i pozwala zwiększyć skuteczność wszystkich jednostek Nieumarłych, które wskrzesił Hradogh (jest także wielkim Nekromnatą).
Wygląd:
-
Imię, nazwisko i pseudonim: Odraf Siłacz, choć co mniej życzliwi mówią o nim Odraf Gruby.
Rasa: Człowiek, mówi się jednak, że swoją nadludzką siłę zawdzięcza temu, że miał w rodzinie Norda, Orka, Ogra lub nawet Trolla, co raczej nie jest prawdą, a on na te plotki reaguje bardziej niż gwałtownie.
Frakcja lub państwo: Leśna Banda.
Aktualne miejsce pobytu: Wielka Puszcza.
Krótki opis: Większość życia Odraf był tym, kim jest większość ludzi w Eldham, w Cesarstwie czy na całym świecie: Nikim. Urodził się na dole drabiny społecznej i choć nie musiał pracować na roli, to trafiła mu się niewiele lepsza, jeśli nie gorsza, fucha: był drwalem i smolarzem, okazjonalnie zbieraczem i kłusownikiem, a z dóbr lasu pędził diabelnie ostry samogon. Jego dola zmieniła się w niedolę, gdy las, przy którym mieszkał, przeszedł we władanie Mrocznych Elfów. Znosząc jeszcze większe trudy, szykany i poniżenia, pracował w pocie czoła dla nowych panów, a w głębi serca rósł w nim opór. Gdy i do jego wioski dotarła wieść, że Valescu nie żyje, potraktował ją zbyt entuzjastycznie, zwłaszcza, że był już wtedy wstawiony. Pierwszego Drowa, którego spotkał, zatłukł gołymi rękoma, a kilka kolejnych zginęło z rąk jego kompanów. Szybko zdali sobie sprawę, czego dokonali po pijaku, i wiedzieli, jakie będą konsekwencje, więc uciekł razem z współwinnymi, nie uratowało to jednak reszty: Drowy i Bestioludzie wybiły wszystkich. Wałęsając się po Eldham, stali się niczym innym, jak bandytami, a w końcu zawitali do Leśnej Bandy. Nie mając większych opcji, przyłączyli się do nich, a brutalność, siła i dziwna charyzma pozwoliły mu z czasem awansować na jej lidera. Fakt, że poprzedni, może bardziej kompetentni, zostali wybici wcześniej również pomógł. Obecnie wciąż stoi na czele swoich partyzantów, dzięki niemu ludzie znów uwierzyli, że mogą wygrać, udało mu się bowiem poprowadzić kilka skutecznych wypadów przeciwko Wampirom, Drowom oraz Powstańcom Berghafskim. Również on przyjął w szeregi swojej frakcji niejakiego Haldira i jego bandę najemników i podobno to oni stoją za sukcesami Leśnej Bandy, sami przypisują je jednak Odrafowi.
Jak wskazują jego pseudonimy, Odraf jest i silny, i gruby, jednak jego tusza nie powinna nikogo zmylić, jest może i dość wolny czy niezgrabny, ale za to o wiele silniejszy i wytrzymalszy niż wielu innych ludzi. Doskonale posługuje się bronią w rodzaju rozmaitych obuchów i toporów. Jest też niezwykle odważny i charyzmatyczny, potrafi porwać do boju prostych ludzi. Nie jest jednak taktykiem ani strategiem, zwycięża przez przewagę liczebną, zasadzkę, przypadek czy łut szczęścia, to Haldir jest mózgiem bardziej ambitnych przedsięwzięć. Odraf z dumą nosi przy sobie pistolety skałkowe, nabite i gotowe do strzału, nigdy jednak ich nie użył. Mówi, że to dlatego, że nie ma więcej kul i prochu, ale prawda jest taka, że to trofeum, które sobie przywłaszczył i zwyczajnie nie potrafi ich obsługiwać.
Wygląd:
-
Imię, nazwisko i pseudonim: Haldir. Nikt nie wie czy ma jakieś nazwisko lub pseudonim ani nawet czy to imię jest prawdziwe.
Rasa: Człowiek.
Frakcja lub państwo: Leśna Banda.
Aktualne miejsce pobytu: Wielka Puszcza.
Krótki opis: Haldir jest jedną z nielicznych osób, które mając coś do powiedzenia w układzie sił w Eldham, a jednocześnie stąd nie pochodzą, nawet Wampiry uznają to miejsce za swój dom, bo żyją tu od stuleci. Niemniej, Haldir przybył tu niedawno, jako jeden z wielu awanturników, których skusiła wizja legendarnego skarbu równie legendarnego Wampira bądź szansa na bardziej przyziemny zarobek, wynajmując usługi swoich ludzi tym, którzy zapłacą więcej. Nie wiedzieć czemu jego dobrze uzbrojona, doświadczona i wyszkolona kompania najemników zamiast wesprzeć Drowy, Wampiry, Berghafen, inne duże miasto, Krasnoludy lub nawet Cesarstwo zdecydowała się stanąć ramię w ramię z Leśną Bandą. Napływ tak wartościowych członków wzmocnił jej szeregi i w gruncie rzeczy sprawił, że ta jeszcze istnieje i odnośni jakiekolwiek sukcesy. Mając taką siłę, Haldir siłą rzeczy został dopuszczony do dowodzenia i choć twierdzi, że to chłopski lider bandy, Odraf, był tym, który stoi za wszystkimi sukcesami, każdy zna prawdę i wie swoje. Nikt jednak nie wie jakie są prawdziwe cele Haldira oraz jego ludzi, choć pewnym jest, że odegra jeszcze jakąś rolę w historii tej prowincji, a może i całego Cesarstwa, po stronie sił zła lub dobra.
Ten tajemniczy człowiek dał się poznać jako doskonały taktyk i strateg, który wcześniej walczył zapewne w targającej Kar’koo wojnie domowej, ciężko jednak powiedzieć, po której stronie. Nigdy nie miała miejsce sytuacja, aby musiał użyć broni, którą nosi przy sobie, choć niewiarygodnym wydaje się, aby nie był uzdolnionym wojownikiem.
Wygląd: