Berghafen
-
Berghafen nigdy niczym się nie wyróżniało na tle innych miast w Eldham, uchodziło za wręcz nudne, stateczne i spokojne, położone na uboczu, którego mieszkańcy interesują się jedynie swoimi sprawami. I było tak przez niemalże cały okres istnienia Berghafen, aż do niedawna, gdy na wieść o śmierci Vladimira Valescu rada miasta jednogłośnie podęła decyzję o buncie. Korzystając z tego, że obsadzający mury nieumarły garnizon rozpadł się, ludzka miejska milicja szybko zajęła je w całości, choć dopiero po czasie udało im się złamać opór kilku ostatnich Wampirów i Drowów. Być może nie powiodłoby im się tak łatwo, gdyby nie fakt, że gdy Nieumarli odchodzili w niebyt, lwia część Drowów i Wampirów uciekła z miasta…
Po tym niewątpliwym sukcesie rozesłano gońców do okolicznych miast, wiosek i zamków, formując sporą koalicję, którą rządzili burmistrzowie największych miast i najznamienitsi spośród rycerzy. Za siedzibę tej rady wybrano właśnie Berghafen. I choć pośród rebeliantów doszło ostatecznie do rozłamu, to jednak powstańcy bergfafscy wydają się wciąż tak samo silni, jak byli wcześniej, choć nie robią z tą siłą absolutnie nic, obsadzając jedynie miasta i zamki swoimi ludźmi, śląc prośby o pomoc do Cesarstwa i licząc, że to cesarskie wojska przyjdą i pozbędą się ostatecznie Wampirów i ich sił.
Berghafen reprezentuje sobą typowe miasto w Eldham: z murami, wieżami bramnymi, zwykłymi wieżami i barbakanami stanowiącymi obronę znajdujących się w ich obrębie dzielnic biedy z drewnianą zabudową, ceglanych kamieniczek mieszczan, a także licznych kramów, karczm, szynków, burdeli, sklepów, warsztatów garbarskich, kuźni i wielu, wielu innych. Garnizon miasta, po wyparciu Nieumarłych, stanowią przede wszystkim lokalni milicjanci, których wspiera skromna ilość zakontraktowanych najemników, działających głównie jako oficerowie, mający doświadczenie w rozmaitych bojach, którego prości milicjanci zwyczajnie nie posiadają. -
Oksencjusz Diego Crowgrain
Z karczmy, nie cieszącej się zbyt dobrą opinią, przez główne wejście wyleciał pewien człowiek. Z pewnością dla większości osób w jego położeniu pierwszym odruchem byłoby wstanie na obie nogi, lecz ciało odmawiało mu pełnej kontroli, przez co jedyna pozycja, jaką zdołał stabilnie przyjąć, to na czworaka. Zaraz po tym obficie zwymiotował. Nie był to zbyt przyjemny widok, co potwierdził przechodzień, który odsunął się od pijaka. Tymczasem główna atrakcja pod karczmą doczłapała się, z użyciem wszystkich swoich kończyn, to najbliższej beczki z deszczówką, po czym powoli stanął i zanurzył swoją głowę w niej.
Po wynurzeniu głowy obrócił się i oparł się o beczkę, widząc w obecnej sytuacji ją jako swojego sojusznika. Zgarnął swoje długie, czarne włosy do tyłu, po czym spojrzał ponownie w kierunku wejścia do karmy, w której skrzyżował spojrzenia z wysokim, silnie umięśnionym mężczyzną, który z dezaprobatą na twarzy ciężko westchnął widząc swoje towarzysza w tym stanie. Pijak, szerzej znany jako Oksencjusz, odchrząknął, po czym poprawił swój zmoczony od deszczu płaszcz.
– Nie oceniaj mnie, Poe. Jak wielu mam swoje mocne i słabe strony. – Odpowiedział Marrotowi, po czym spróbował się wyprostować i zrobić w jego kierunku odważny krok, zanim zupełnie stracił równowagę i wrócił do pozycji, w której się przed chwilą znajdował. Na czworakach. -
- Tak, właśnie widzę. - mruknął i pomógł ci wstać, rzucając szybkie spojrzenie w kierunku pary strażników. Widząc podrygi pijaka, zatrzymali się, aby go aresztować lub chociaż upomnieć, ale widok Paladyna sprawił, że jedynie skinęli mu głowami, zdejmując uprzednio kapaliny, i odeszli, wracając do patrolowania ulic w mieście. - Nie jesteśmy na wojnie z Krasnoludami, tylko z Nieumarłymi, do cholery. Nie pokonasz ich, wypijając całe piwo w tej prowincji, jasne? Więc weź się w garść zanim cię porzucę i odejdę zająć się czymś pożytecznym.
-
Oksencjusz Diego Crowgrain
Oksencjusz spojrzał się na Paladyna i spróbował zebrać się w sobie, by mu wygarnąć nie tylko dzisiejszy wieczór, za który go obwiniał ( sam Poe pojawił się dziesięć minut temu, a wieczór Crowgraina trwał już cztery godziny, lecz w obliczu tej trudnej i zapewne dla wielu traumatycznej sytuacji ponownie Paladyn został umieszczony jako winowajca. Tak było łatwiej poradzić sobie z poczuciem winy), lecz także ostatni tydzień. To, że towarzysz Crowgraina próbował ukrócić jego niezbyt pochlebne zwyczaje i chociaż na pozór zrobić z niego Inkwizytora, to temu już ten pomysł nie bardzo się podobał.
– Czy miłosierdzie każdego jest tylko na pozór i znika w chwili, kiedy istotnie ma zostać ono wykorzystane? – zapytał z lekką ironią w głosie. – Lecz, nie chcę się kłócić. Możemy… ten. Zarezerwowałeś nam jakiś pokój? Bo chyba nie opuszczamy Berghafen? -
- Ty na pewno nie, nie w tym stanie. Ja za to udam się pewnie znowu do ratusza, negocjując z przywódcami powstania. Liczyłem na twoją pomoc, ja lepiej przemawiam do żołnierzy przed bitwą niż do szlachty i kupców w wielkiej sali obrad, ale teraz na niewiele mi się przydasz.
-
Oksencjusz Diego Crowgrain
– Bzdura! Znalazłem sobie żonę w stanie nietrzeźwości! – Oksencjusz, delikatnie rzecz ujmując, zataił fakt, że żonę faktycznie znalazł sobie będąc lekko pijanym, ale też ją stracił, kiedy był już totalnie pijany. Ale w grę wchodziły też dodatkowe czynniki, takie jak przepicie części majątku, niezbyt dżentelmeńskie zachowanie i kilka innych rzeczy tego rodzaju, ale obecnie nie było to aż tak istotne. – Jeżeli mnie potrzebujesz w Ratuszu, to mogę iść tam nawet teraz. -
- Następne spotkanie za kilka godzin, wykorzystaj ten czas, żeby doprowadzić się do porządku.
-
Oksencjusz Diego Crowgrain
– Będę wyglądał lepiej, niż na oficjalnym ślubowaniu, o to się nie martw – stwierdził, po czym się odwrócił i spróbował ruszyć ulicą, przynajmniej na pozór w linii prostej. Po chwili jednak się odwrócił, jeszcze raz zwracając się do towarzysza. – Możesz na mnie liczyć, słowo! -
Milczał chwilę, widocznie zastanawiając się, czy powinien w ostatniej chwili odwołać cię z tej misji, czy może palnąć jakąś motywacyjną mowę, która powinna dać ci mentalnego kopa do działania.
- Wiem. - powiedział w końcu i odwrócił się na pięcie, odchodząc gdzieś ulicą. -
Oksencjusz Diego Crowgrain
Skoro się już rozdzielili, to należy się zastanowić, jak przywrócić się do stanu świetności bez snu i to w zaledwie kilka godzin. Oksencjusz wiedział, że równie dobrze może mieć to wszystko głęboko w dupie, jednakże nie zależało mu na pokazaniu, że jest porażką w oczach Paladyna. Koniec końców, miał go za towarzysza, dlatego też, starając się uporządkować swoje myśli, zastanawiał się, gdzie może się dosyć szybko umyć i oczyścić swoje ubrania. Berghafen powinno oferować takie proste usługi strudzonym wędrowcom i bohaterom. Nawet tym wędrowcom i bohaterom o niezbyt wielkiej trzeźwości. I by myśli nie odbiegły mu za daleko, od razu udał się na poszukiwania tychże miejsc. -
Stara krasnoludzka metoda leczenia kaca polegała na zapiciu go kilkoma kuflami piwa, ale może rzeczywiście nie był to dobry pomysł. Co do bardziej tradycyjnych metod, miasto obfitowało w liczne łaźnie i tym podobne, czyli coś w sam raz dla twoich potrzeb, a tego typu przybytki były liczne i cenowo zależne od klientów, gdzie w największych łaźniach w centrum można też było dobrze zjeść, zagrać w kości lub karty, skorzystać z usług kobiet do towarzystwa i wiele więcej, a w najprostszych umyć się w drewnianej bali. Tak czy siak, powinieneś bez trudu znaleźć coś, co będzie odpowiadać twojej kieszeni i twoim potrzebom.
-
Oksencjusz Diego Crowgrain
Ruszył w kierunku najbardziej znanej i najpopularniejszej łaźni, jaką znał w tym mieście, jednakże po przebyciu nie więcej, niż stu kroków zatrzymał się. W myślach zastanowił się, ile już wydał w karczmie, po czym obrócił się na pięcie i ruszył do łaźni awaryjnej, delikatnie lepszej od najtańszych wersji, by móc się wykąpać i wyprać swoje ubrania. Cóż, towarzysz Paladyn dał mu wyznaczony termin czasowy. Dobrze będzie go wiernie przestrzegać, chociaż raz w życiu. -
Kilka godzin wspomniane przez Paladyna wystarczyłoby ci aż nadto, bo cały proces mycia się i prania ubrań miałeś za sobą już po około półtorej godziny, więc wciąż masz czas, który możesz wykorzystać. Tak na leczenie kaca, jak i na coś bardziej produktywnego.
-
Oksencjusz Diego Crowgrain
Sprawdził sakiewkę ze złotem, po czym udał się na miejscowy targ. Przyda się coś do jedzenia, może nawet suszone mięso. Sam Oksencjusz wierzył, że na kacu lepiej mu się myślało, a przynajmniej był wówcza skuteczniejszy. Im jaśniej i dokładniej przedstawi sprawę rozmówcy, tym szybciej ten się zamknie i nie będzie irytował go i jego bolącej głowy. -
Targ w Berghafen był tylko cieniem dawnej chwały, było to w końcu największe miasto handlowe całej prowincji. Widać to zwłaszcza dziś, gdy w konsekwencji działań Wampirów miasto zostało właściwie odcięte od reszty Cesarstwa, a przez to i świata. Trwająca tu wojna domowa każdego z każdym również nie pomogła, wiele dóbr rabowano w drodze na targ, inni obawiali się napaści i dlatego w ogóle odpuszczali sobie handel… Ale wciąż nie brakowało tu targów i straganów, oferujących może i nie tak rozmaite, bo przeważnie lokalne, ale wciąż całkiem jakościowe produkty.