Pierścienie Saturna
-
Niestety to raczej nie było możliwe. Teraz między nim a drzwiami stało już paru przeciwników, których mógł zapewne walić pięściami, ale nie znaczyło to że przedrze się przez gromadzący się tłum.
-
Strzelił w dwóch z nich, a trzeciego chwycił za rękę i rzucił na minę, licząc że to wystarczy jako osłona przed wybuchem. Gdzie oni są? – pytał samego siebie – Już powinni uszkodzić kokpit.
-
Akcja się powiodła, głównie dlatego że szaleńcy nie próbowali jakkolwiek unikać strzałów, a ten którego chwycił Seth był naprawdę lekki i dało się nim rzucić… nie, nie był lekki. Nie ważył dosłownie nic. Tak samo jak wszystko dookoła.
Minęła chwila zanim Seth zorientował się, że sam unosi się w powietrzu wraz z resztą wrogów. Sztuczna grawitacja statku zniknęła z momentu na moment. Rzucony przeciwnik przeleciał spokojnie nad miną, która też zaczęła nisko lewitować, i dalej leciał wgłąb hangaru. Wyglądało na to, że któryś z myśliwców faktycznie strzelił i uszkodził systemy grawitacyjne. A może postanowiono strzelać z dział jonowych aby wywalić całe zasilanie statku? Tak czy owak, teraz nie dało się poruszać w żaden sposób poza odpychaniem się od czegoś.
-
W tym rozrachunku spróbował coś zrobić, żeby dostać się do statku i przy okazji nie aktywować miny. Strzelił w jej kierunku.
-
Trafił prosto w minę, która na szczęście czy nie szczęście nie wybuchła. Została ona jedynie lekko odepchnięta, co przy braku grawitacji wystarczyło aby poleciała z dala od Setha i do hangaru, także nie była już mu na drodze.
Niestety prawa Newtona zadziałały i Seth także został odepchnięty, niestety w przeciwną stronę, prosto w ramiona swoich wrogów którzy już wyciągali w jego stronę ręce i odpychali się od ciał swoich postrzelonych pobratymców.
-
Spróbował się obrócić, ażeby użyć ostatnich dwóch naboi i dotrzeć do hangaru.
-
Był w stanie wystrzelić w przeciwną stronę, i faktycznie zapewniło mu to dość pędu żeby wlecieć do hangaru. Niestety w ostatniej chwili jeden z przeciwników zdołał chwycić Setha za nogę, z taką siłą że uścisk bolał nieco pomimo pancerza.
-
Spróbował mu się wyrwać. Teraz już nie mógł liczyć na broń palną, musiały mu wystarczyć własne pięści.
-
Nie szło to dość dobrze - przeciwnik był cholernie silny i zaskakująco sprawny pomimo swojego szaleństwa. Ich dwójka wymieniała uderzenia lecąc przez hangar, mniej więcej w stronę myśliwca Setha, aczkolwiek bez zmiany kierunku zapowiadało się zderzenie z włazem oddzielającym hangar od próżni.
-
Seth odtrącił przeciwnika choć na chwilę, żeby się rozejrzeć. Starał się znaleźć sposób, żeby wypchnąć przeciwnika poza hangar, jednocześnie samemu pozostając w środku. Wrodzona siła i implanty ją wzmacniające powinny zaradzić wyzwaniu, o ile to miało szansę powodzenia.