Rezydencja Phatso [Lesotho]
-
Augustus Hosidius Casey/Świetlik
-- Popieram ten pomysł – odpowiedział. – Zawsze miło utrzeć nosa Cyrilowi – dodał, wspominając prezydenta RPA. Nie przepadał za nim, a tamten go wręcz nienawidził. Znaczy się, go jako Świetlika.
-- To te oficjalne kwestie. Mniej oficjalne mówią o tym, że nie będę w Phatso przez jakiś czas. Znowu pozwolę sobie na… chwilę relaksu z samym sobą – przekazał, informując też, że nie będzie dostępny, bo będzie po prostu działał jako Świetlik. -
Od razu załapali aluzję i skomentowali to jedynie skinięciami głów, nie zadając żadnych zbędnych pytań.
-
Augustus Hosidius Casey/Świetlik
-- Czy jest coś, co chcielibyście ze mną omówić przed tym? -
Wyjątkowo wszyscy zaprzeczyli, ale wiedziałeś, że gdyby po spotkaniu wydarzyło się coś, co będzie wymagało twojej uwagi, to niezwłocznie się z tobą skontaktują.
-
Augustus Hosidius Casey/Świetlik
-- Także spotkanie uważam za zakończonie – stwierdził. – Będę dostępny pod numerem awaryjnym, jak zwykle zresztą.
Poczekał, aż się rozłączą, by następnie uruchomić na drugim komputerze programy, jakie służyły mu jako Świetlikowi. Ciekawiło go, za co się obecnie płaciło najwięcej. -
Śmierć zawsze była dobrym biznesem, nic się w tej materii jeszcze nie zmieniło. Dlatego to zleceń na zabójstwo miałeś najwięcej, a jako że uchodziłeś za niezależnego i skutecznego najemnika, widziałeś tam oferty od rosyjskiej mafii, yakuzy, triad, ale też Szkarłatnego Kartelu. Gdyby przejrzeć wszystkie, to najpewniej te trzy pierwsze organizacje zlecają ci zabójstwa kogoś z tej ostatniej i vice versa. Ale nie tylko, miałeś też zlecenia dotyczące porwań dla okupu, kradzieży dzieł sztuki, a nawet jedno, w którym miałbyś robić za ochroniarza.
-
Augustus Hosidius Casey/Świetlik
Nie był psem stróżem, a kradzież to zadanie dla żółtodzobiów. Porywanie dla okupu? Nie miał na to tyle czasu, by się w to bawić. Zabójstwo jak zwykle pozwalało na eliminację celu szybko i sprawnie, by po powrocie cieszyć się gorącą kąpielą i dobrym filmem. Zaczął szukać coś z średniej półki, coś dobrze płatnego, ale ciągle nie sięgającego górnej półki w kwestii zabójstw. Górna półka wbrew pozorom była nudna. Trafiali tam “ci trudni”, ale też oczywiści, bez ciekawej historii. W średniej półce gromadziła się największa różnorodność, jaką mógł znaleźć jako najemnik. -
Takich faktycznie było sporo, kwestia tego, kogo chcesz zlikwidować: kogoś z Kolektywu, rosyjskiej mafii, yakuzy, triad czy może bardziej niezależny cel?
-
Augustus Hosidius Casey/Świetlik
Wybrał niezależny cel. Najlepiej faceta. -
Jedno ze zleceń opiewało na pięćdziesiąt tysięcy dolarów, a złożył je Kolektyw. Nic ciekawego, niezależny reporter, który za dużo węszy i zrobił już trochę problemów w Nowym Jorku, Las Vegas i Los Angeles. Kolektyw sam by zlikwidował, ale problemem są jego powiązania z wielką polityką, biznesem i policją. Ci pierwsi zapewniają mu rozgłos, drudzy środki, a trzeci ochronę, mniej lub bardziej widoczną. Problemem było też to, że Kolektyw nie mógł aktualnie zaangażować swoich najlepszych ludzi, Zabójców, w tę sprawę, a tylko oni mogli zrobić to tak, aby całość wyglądała na samobójstwo, nieszczęśliwy wypadek albo, jeszcze lepiej, robotę konkurencji. Bez tego cała wina, zresztą zasłużona, spadłaby na Czerwoną Maskę, a on chciał uniknąć robienia z tego dziennikarza męczennika.
-
Augustus Hosidius Casey/Świetlik
Casey uśmiechnął się pod nosem, czytając treść roboty. Pięćdziesiąt tysięcy dolarów to grosze. Jednakże, w jego obecnej pozycji, najbardziej liczyła się reputacja, zwłaszcza w oczach Czerwonej Maski, któremu nie chciał podpaść. Wymyślając różnego rodzaju sposoby na to, jak wyeliminować reportera, przyjął zlecenie. Piętnaście minut później ruszył po swój pancerz i uzbrojenie, by przygotować się do drogi. -
Cóż, wszystko było sprawne, gotowe do drogi i zabijania. Do systemu doszły też dane wysłane przez zleceniodawcę, zawierające całą masę szczegółów, które powinny przydać się w wykonaniu tej misji.
-
Augustus Hosidius Casey/Świetlik
Pobrał je na hełm, po czym sprawdził najbliższe przystanki na swojej drodze, będące placówkami jego korporacji. Po tym wszystkim opuścił rezydencję, przygotował się do startu i odleciał w kierunku najbliższego przystanu, by dotrzeć do miasta, w którym znajdywał się obecnie reporter. -
Według danych, reporter nazywał się Jason Harris, w przeciągu całego życia, trwającego już 42 lata, pracował do kilku większych i kilkunastu mniejszych redakcji. Większość jego artykułów nie była ważna, dopiero te z ostatnich lat, w których robił wywiady z ludźmi pracującymi dla Maski, ujętych przez policję, bohaterów bądź OAB robiły większe wrażenie, bo rzeczywiście wywlekał tam sporo brudów Kolektywu. Pokusił się nawet o artykuł, w którym próbował stworzyć portret psychologiczny Maski, choć wątpliwe, aby był bardzo udany. Obecnie zajmował się kolejną sprawą, tym razem w Las Vegas. Co tydzień lub kilka dni zmieniał miejsce pobytu, stale towarzyszyła mu obstawa lokalnej policji, pod telefonem mogli być też ludzie z Agencji. Szczęśliwie, twoja korporacja operowała w pobliżu, więc podróż powinna obyć się bez przeszkód.
//Zmiana tematu. Zacznę ci, gdy zrobię temat.// -
/// Oki. ///