Mendoza [Argentyna]
-
Mendoza to jedno z wielu miast w Argentynie, dokładniej to znajdujące się w zachodniej Argentynie u podnóża Andów, przy Drodze Panamerykańskiej i transandyjskiej linii kolejowej. Jest to również stolica prowincji Mendoza. Mendoza ma populację siegającą ponad 930 tysięcy mieszkańców. Gospodarczo w mieście rozwinął się przemysł spożywczy, skórzano-obuwniczy, włókienniczy i petrochemiczny. Burmistrzem miasta jest niejaki Rodolfo Suarez. W mieście istnieje kilka muzeów, teatr o dumnej nazwie Teatro Independencia, jak i też wiele hoteli i uniwersytetów. W prowincji Mendoza rozwinął się także przemysł winiarski argentyńskich win Malbec. Oprócz tego, trudno cokolwiek więcej powiedzieć. Zwykłe miasto, jakich wiele na tym świecie, z którego nie pochodzi żaden znany Heros, superłotr czy popularny aktor filmowy.
-
Anton Scarfo/Doktor Plagi
Anton sprawdził, czy granaty są stabilnie przymocowane do jego pasa, po czym poprawił rękawice i z nudów zakręcił bębenkiem swojego rewolwera. Nigdy nie miał się za jakiegoś przestępcę z górnej półki, koniec końców nie robił niczego dla potęgi, sławy, ani bogactwa. Robił to dla swojej rodziny i był święcie przekonany, że w kwestii moralności jest co najwyżej niezrozumianym przestępcą, na którego uwziął się zły, kapitalistyczny świat pełen bogaczy i dupków gotowych dla nich umrzeć.
Dlatego też nie miał żadnych oporów moralnych, żeby pożyczyć trochę pieniędzy z Diplomatic Hotel, 5-gwiazdkowego hotelu w mieście Mendoza. Siedząc w tyle swojego Forda czekał, aż jeden z opryszków wróci ze zwiadu i powie, jak wygląda kwestia zabezpieczeń hotelu. -
//Nie dostałem powiadomienia z tego ani drugiego tematu, było się upomnieć.//
Nie czekałeś długo, bo ten albo znał się na swojej robocie jak mało kto, albo uznał, że nie ma co się zagłębiać w szczegóły. Tak czy siak, wszedł do środka, aby objaśnić plan tobie i reszcie ekipy:
- Monitoring przy każdym wejściu i wyjściu, na korytarzach i w windach. Ochroniarze też są, wyglądali na twardzieli, ale doliczyłem się tylko sześciu, nie powinno ich być w całym hotelu wiele więcej. Trzeba będzie się uwijać, bo nie damy rady opanować całego hotelu, a na dobrą sprawę z każdego miejsca mogą zadzwonić po gliny. -
Anton Scarfo/Doktor Plagi
– Steve – zwrócił się do opryszka o najmniej złowrogiej facjacie. Dobrze, że miał dzisiaj na sobie koszulkę i marynarkę, ale jeansy nie pasowały aż tak do tego kompletu – Pora na stary numer. Idź do recepcji i spróbuj zarezerwować pokój VIP. Bylebyś wzbudził wystarczające zainteresowanie z ich strony, żeby wywołać do siebie właściciela. Powinien być dzisiaj w tym hotelu, jak to ma w zwyczaju, ale nie będziemy biegać od pokoju do pokoju, by go porwać. -
- Da się zrobić. - odparł tamten. - I co dalej? Jak już będzie w recepcji?
-
Anton Scarfo/Doktor Plagi
– Zagaduj go tak długo, aż my wejdziemy. Pasuje? -
Pokiwał głową. Uznając, że reszta planu powinna go nie obchodzić lub zakładając, że pójdziecie na żywioł, wyszedł z samochodu i udał się w kierunku hotelu. Pozostali bandyci patrzyli na ciebie z wyczekiwaniem, abyś objaśnił im, co się stanie właśnie wtedy, gdy wejdziecie do środka, jak przed chwilą powiedziałeś.
-
Anton Scarfo/Doktor Plagi
– Naszym celem jest pojmanie właściciela hotelu – przekazał im. – Wątpię, by byli na tyle głupi, by do nas strzelać, ale miejcie się w gotowości do tego, żeby ich obezwładnić. Wchodzę przodem, wy osłaniacie obie strony i plecy. -
Wszyscy, jak na zawołanie, pokiwali głowami, dla pewności sprawdzając teraz jeszcze raz (choć zrobili to wiele razy wcześniej) pistolety, rewolwery, pistolety maszynowe, noże i kastety, a więc broń, którą mogli w miarę łatwo wnieść do środka i zrobić z niej dobry użytek.
-
Anton Scarfo/Doktor Plagi
Sam sprawdził, czy jego rewolwer jest naładowany, po czym czekał, ustawiając się bliżej wyjścia z samochodu. Niedługo się zacznie zabawa. -
Minęło pięć minut, dziesięć, wreszcie piętnaście i dwadzieścia. Czy to odpowiedni moment, aby wkroczyć? A może chcesz zaczekać jeszcze trochę?
-
Anton Scarfo/Doktor Plagi
– Mike, zerknij co się dzieje – poinformował innego opryszka. Przez przednią szybę, nie musisz wychodzić. -
//Do tej pory myślałem, że zaparkowali samochód w jakiejś większej odległości. Czyli stoi dość blisko, z dobrym widokiem na okna w recepcji, tak? Czy chodziło ci o coś innego?//
-
/// Ruszyłem najbardziej stereotypowo, jak mogłem. Po drugiej stronie ulicy z widokiem na Hotel. ///
-
//Jasne.//
- Widzę go. - powiedział po chwili, mając zapewne na myśli waszego kompana. - Gada z recepcjonistką… Sporo gości, ale żaden nie wyg… O, idzie. To chyba on, a przynajmniej tak wygląda, jak wyperfumowana szycha w garniturze. -
Anton Scarfo/Doktor Plagi
– Dwie minuty. Wchodzimy – powiadomił, po czym przygotował się do wyjścia. – Jak coś się zmieni w sytuacji, to mów. -
- Bez zmian. - zameldował Mike, gdy minął wyznaczony przez ciebie czas. - Zaczynamy?
-
Anton Scarfo/Doktor Plagi
– Ruszamy – Doktor Plagi wyszedł jako pierwszy z pojazdu, rozejrzał się po okolicy by nie wejść pod rozpędzony samochód, po czym ruszył w stronę hotelu, już z rewolwerem w lewej ręce, oraz z granatem w prawej. Wszedł prosto do recepcji, unosząc granat wysoko w powietrze.
– Pierwsza osoba, która do mnie strzeli, będzie odpowiedzialna za to, że całe to pomieszczenie wypełni się toksycznymi oparami, które uśmiercą każdego tutaj zebranego w najgorszy możliwy sposób! Także, bez żadnych sztuczek!
Mówiąc to skierował rewolwer w stronę właściciela.
– To jest napad, jeżeli myślisz zbyt wolno, by połączyć kropki. -
Twoi ludzie weszli zaraz po tobie, biorąc na muszki albo przerażony tłum, albo dwóch ochroniarzy, którzy akurat znajdowali się w recepcji.
- Spokojnie. - powiedział właściciel, unosząc ręce do góry. - Tylko spokojnie. Na pewno się jakoś dogadamy, prawda?